sobota, 10 maja 2014

Przerwa.


It'd be so easy
Just to run
It’d be so easy
To just give up
But I'm not that girl who gonna turn my back
There’s no turning back
~Ross Lynch & Laura Marano - Don't look down

Cześć. Jak widzicie, to nie jest rozdział i chyba puki co żaden się tu nie pojawi. Nie mam jakoś pomysłu na następny rozdział. Znaczy się mam, ale nie wiem do końca, jak to napisać. Też tak czasem macie?
Próbuję już od prawie miesiąca (tak, miesiąca?) naskrobać rozdział, ale wychodzą mi jedynie jakieś głupoty. Nie chcę wam tego dawać, bo wiem, że choć nauczycielami nie jesteście, to swoje wymagania macie, a wasz gust nie jest na tyle słaby, aby spodobało wam się to COŚ.
Ostatnio też jakoś opuścił mnie duch Ausllymaniaka ostatnio mnie trochę opuścił, ale to mogło być spowodowane tym, że nie oglądałam nowych odcinków już od dwóch tygodni i dostaję kręćka. Jejku... Chciałam napisać dwóch przez "u". Co się ze mną dzieje?
Jakby ktoś szukał kontaktu, to piszcie na mojego gmaila: hariettaanne@gmail.com. Przez cały czas będę czytać i komentować wasze blogi. Bez was byłoby mi nudno :)

Niedługo wrócę. Broń boże was nie opuszczam. Obiecuję.

Pozdrawiam!
Harietta ♥


wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział XVIII: "Przegrałam 10 dolarów..."

Zrobiło się zimno, czego Ally nigdy nie lubiła. Powoli odsunęła się i spojrzała na twarz chłopaka. Z nieznanej przyczyny zrobiła się smutna.
- Ja, ja... Nie mogę Austin. Przepraszam. - Wyszeptała i jak najszybciej uciekła. Z jej oka wypłynęła kolejna łza. Odwróciła swój wzrok i nikogo nie dostrzegła. - "Pewnie się mną nie przejmuje." - Pomyślała i zwolniła kroku. Podeszła do barierki i oparła się o nią zasapana. Nie lubiła i nie mogła biegać. Nigdy się to dobrze nie kończyło. Rozmyślała głośno oddychając. - Po co ja to zrobiłam? - Wysapała.
- Sam się zastawiam. - Usłyszała odpowiedź. Głos był jej znajomy. Odwróciła się i zobaczyła blondyna. - Wszystko w porządku?
- Nie wiem... Zachowałam się głupio. - Powiedziała zawstydzona.
- Ludzie robią różne głupie rzeczy i się nie zastanawiają. To co? Zapominamy i robimy powtórkę?
- Jasne. - Uśmiechnęła się. - Ale później, bo teraz nie mam siły.
- No dobra... - Powiedział zawiedziony - Idziemy?
- Nie... Mam... Siły... - Wysapała.
- A więc cię zaniosę.
- Żartujesz sobie?! Chyba wiesz, że mam lęk wysokości.
- Dasz radę. - Podszedł do niej i wziął ją na ręce. Ciekawie to wyglądało, gdy mała brunetka krzyczała bijąc rękami Austina. Pewnie zabawnie. - I jak przeżyłaś? Spytał, stawiając na ziemie zdenerwowaną Allyson.
- Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób! - Powiedziała robiąc przerwy między słowami. - Mogłam spaść i coś sobie zrobić!
- Nie dopuściłbym do tego...
- Ooo... Jakie urocze! - Powiedziała Ally rumieniąc się. - A teraz choć! - Dodała ciągnąc go za rękę. Weszli gdzieś, gdzie było dość ciemno. Choć nikt ich nie zauważył, czuli się wspaniale. Pociągnęła go dalej i weszli za jakąś kotarę.
- Gdzie jesteśmy? - Spytał rozglądając się dookoła.
- Robimy powtórkę.
- Tym razem mi nie uciekniesz?
- Nie mogłabym. - Wyszeptała i zamknęła oczy. Co było dalej? Cóż, chyba sami się już domyślacie...

~*~

- A później książę odprowadził księżniczkę do domu i żyli długo i szczęśliwie. - Powiedziała do komputera widząc po drugiej stronie Trish.
- Nie mogę w to uwierzyć, że jesteście razem. A jeszcze bardziej nie mogę w to uwierzyć, że przegrałam 10 dolarów w zakładzie z Sue. - Dodała naburmuszona.
- Tak, ja też nie... - Przerwała. - Czekaj. Co? Jak to założyłaś się z Sue? O co?
- O to, kiedy będziecie razem. Ona mówiła, że za kilka dni, a ja, że za miesiąc, rok...
- Obstawiałaś, że aż tak długo?
- No ja bardzo przepraszam, ale masz refleks pięćdziesięcioletniej zakonnicy. - Czarnowłosa broniła się. - Ej, ale to nie ja wymyśliłam ten zakład. Skąd w ogóle twoja kuzynka wzięła do mnie numer?
- Nie wiem... Pewnie zabrała mi w nocy telefon i zadzwoniła. Ale ja jestem szczęśliiiiiwa! - Wykrzyczała padając na łóżko.
- A ja jestem taka zmęczoona. - Odpowiedziała ziewając. - Denerwuje mnie to, że między nami jest różnica pięciu godzin.
- Trish. - Powiedziała wstając. - U mnie jest teraz dwudziesta. A u ciebie piętnasta.
- No i...? Ja i tak jestem śpiąca. - Mruknęła rozkładając się przed laptopem. - Ostatnio zatrudniłam się w nowym sklepie.
- A co z posadą ratownika?
- Zwolnili mnie. Nazwali to niekompetencją. Nie rozumiem ich. Co z tego, że nie umiem pływać? Widziałaś kiedykolwiek pływającego ratownika?
- Tak. Na plaży, gdy inni tonęli.
- Nie prawda! Ratownik musi siedzieć na tym dziwnym podwyższeniu, opalać się i przez lornetkę szukać ładnych facetów. Jeśli to jest chłopak - dziewczyn.
- Ty wiesz, że przez tą lornetkę, to powinnaś szukać potrzebujących pomocy?
- Hej, gdybym to wiedziała, to bym dalej tam pracowała. Teraz jestem w sklepie z butami. Noszę wielkiego buta na głowie.
- Na ile dni tam zostaniesz?
- Na zawsze. A co ty myślisz? Tym razem wytrzymam dwa tygodnie, zobaczysz! - Zadzwonił jej telefon. - Halo? Aha, tak... Super. - Rozłączyła się. - To zaczynam w następnym tygodniu. Wiedziałaś, że gdy mam pracę, to nie mogę siedzieć w domu?

~*~

- A więc Romeo nie mógł być z Julią, ponieważ...? - Spytała Kira siedząc nad książkami wspólnie z Ally. Dziewczyna jej nie odpowiadała. - Nie mógł być z Julią, ponieważ...? - Powtórzyła pytanie, jednak tym razem głośniej. Nadal cisza. - Ally. - Powiedziała, a przyjaciółka nagle się ocknęła. - Cześć, jestem Kira, mówię do ciebie już jakąś godzinę...
- Nie, nie, nie... Przepraszam cię. Jakoś tak nie mogę się skupić. - Odpowiedziała wreszcie. - Cały czas myślę o tym... Egzaminie! Tak, tak, tak... Egzaminie. Nie mogę nic zapamiętać.
- To może zamiast myśleć o Austinie, to może skup się na książce? - Spytała przerzucając kolejną stronę.
- Masz racje, powinnam... - Urwała. - Zaraz, zaraz... Skąd ty wiesz, co ja myślę?
- Przeczucie? A tak na serio to nawet nie wiesz, ile znajomości ma twoja przyjaciółka...
- Trish ci to powiedziała? Napisz jej, że nie żyje. - Dodała naburmuszona. - A teraz wracamy do Romea i Julii. A więc on nie mógł być z nią, bo ich rodzice się kłócili.
- Świetnie! Następne pytanie...

~*~

Brunetka zerknęła okiem na swoje pudełko lodów. Kończyła już drugie. Zakręciła w nim łyżeczką i westchnęła. Dlaczego w Miami musi być tak okropnie gorąco? Rozłożyła się na sofie i nacisnęła guzik na pilocie. Jak tak dalej pójdzie, to utyje za kilka tygodni. Wyjrzała przez okno. Piękne słońce, delikatny wiatr... W Londynie rzadko kiedy pojawiała się tak piękna pogoda. Gdyby nie ciągłe zmęczenie spowodowane słońcem, którego miała już dość, pewnie dawno by już siedziała na zewnątrz lub skakała na trampolinie. Z każdą chwilą coraz bardziej jej się wydawało, że są już wakacje. Zerknęła na kalendarz - mamy grudzień. Zwykle ten miesiąc kojarzył jej się ze śniegiem, świętami... No dobra, z deszczem. A tu? 27 stopni i brak deszczu lub śniegu. Choć nienawidziła zimna, nie przepada także za upałami. Cóż robić? Położyła głowę na poduszkę i zamknęła oczy.

~*~

Ally powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła i pierwsze, co zobaczyła to czyjeś nogi. Dwa cieniutkie patyczki owinięte materiałem. Podniosła się i zaspanymi oczyma dostrzegła czarną grzywę.
- "To nie Augustin..." - Pomyślała. Chłopak obrócił się, więc Ally mogła zobaczyć jego twarz. Aż serce jej szybciej zabiło, a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Jake! - Wykrzyczała szczęśliwa i podbiegła do przyjaciela.

~*~

1. Przepraszam, że z takim poślizgiem, ale pomysły mnie opuściły... ;-;
2. Jest nowa postać jak widzicie. Podkreśliłam ostatni wyraz, żeby nie było, że rozwalam wam Auslly. :)
3. Niedługo święta = wyjeżdżam. Rozdział może znów pojawić się później.
4. Ostatnio zaczęłam słuchać coverów. Słyszeliście kiedyś o Chrissy Constanza? Jak nie, to posłuchajcie, bo ja się w tym głosie zakochałam! *.*
5. Mam zły humor, bo moja skarbonka świeci pustką, a "muszę" sobie kupić Louder, Simsy, torbę, buty i taką ładą kurtkę z wystawy w Reserved. Nie tykać! Jest moja! xD
6. Jak myślicie? Kim będzie Jake?
7. Niedługo Wielkanoc! Wesołego Alleluja!

Pozdrawiam!
Harietta.

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział XVII: "Posłuchaj serca!"

- A więc już wracacie? - Spytała nad ranem zaspana Ally, widząc stosy walizek czyhających pod drzwiami.
- Niestety tak. Mamy samolot za trzy godziny. Chcemy jeszcze zajechać do miasta, żeby podpisać kilka papierów. Ale jeśli chcecie, to mogę sama pojechać. Susi, zostaniesz?
- Jasne. - Odpowiedziała krótko blondynka i po cichu weszła do królestwa kuzynki.
- To ja już idę i biorę ze sobą bagaże. - Powiedziała kobieta zbierając kolorowe torby. - Nie otwierajcie tylko nikomu nieznajomemu drzwi i nie zapalajcie gazu i...
- Dobrze, będziemy grzeczne. - Ally szybko ucięła temat zanim jej rodzina, która jest z natury ogromnie gadatliwa, znów nie będzie mogła opanować swojego języka. Podbiegła do drzwi i szybko je zamknęła, gdy Monica wyszła. Pobiegła do swojego pokoju, gdzie zastała uśmiechniętą Susannah, która jak zwykle coś wycinała i kleiła. Ah, te plastyczne talenty!
- Co robisz? - Spytała zaglądając jej przez ramię.
- Zaraz się dowiesz... - Odpowiedziała szesnastolatka szatańsko się uśmiechając. Wzięła jakąś kolorową karteczkę i pobiegła do pułki ze zdjęciami. Chwyciła jedno z nich i dokleiła coś do ramki. Szybko odbiegła i błyskawicznie zamknęła się w szafie. Ally chwyciła ramkę i przeczytała.
- Nie żyjesz! - Wysyczała i pobiegła za kuzynką, by pokazać jej, jak wygląda zemsta za przyklejanie napisów do jej zdjęć.
Co tam było na tej kartce? Napis "Mój przyszły chłopak" i niewielka strzałeczka. Na kogo się pytacie? Na uśmiechniętego Augustina.

~*~


- Ale tak na serio nic ci się w nim nie podoba? - Spytała blondynka przeczesując włosy.
- Nie... Jest wiele rzeczy które w nim lubię... - Odpowiedziała stanowczo.
- A więc... - Powiedziała machając zachęcająco ręką.
- No... Lubię spędzać z nim czas.
- Dalej...
- Lubię jak się denerwuje, gdy mówię na niego Augustin.
- Aha. - Odpowiedziała przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Sue uwielbiała swój wygląd, jednak nie była jakąś pustą panienką zapatrzoną w siebie.
- Lubię jego uśmiech. Jest taki ładny, gdy się śmieje. - Dodała rozmarzona. Kuzynka odwróciła się i spojrzała na wesołą dziewczynę. - O! I jeszcze lubię jak wpadam w jakieś tarapaty, a on mnie wtedy z nich wyciąga. Czuję się wtedy jak pani w opałach, gdy ratuje ją piękny Superman... I jeszcze...
- Ally. - Przerwała brunetce. - Nie za dużo wymieniłaś? Słońce... Ty się w nim zakochałaś.
- Nie! - Szybko zaprzeczyła. - Może... Nie wiem. Pomóż mi!
- Niestety. W głowie ci nie siedzę. Musisz sama się z tym uporać.
- Ale co ja mam zrobić?
- Musisz... - Przerwał jej klakson samochodu. - To mama. Muszę iść. - Chwyciła torbę i telefon. Otworzyła drzwi.
- Ale co muszę?
- Musisz być przede wszystkim sobą. Posłuchaj serca! Ono zna odpowiedź. - Chwyciła za klamkę, rzuciła krótkie "cześć" i wyszła zostawiając Allyson samą z jej sercem...

~*~

Musimy się spotkać - Taką wiadomość dziewczyna wysłała do przyjaciela. Długo nie musiała czekać. Za kilka minut oboje siedzieli nad jeziorem i patrzyli jak spokojnie przesuwa się tafla wody.
- Co wczoraj ode mnie chciałeś, zanim zagoniłam cię do sprzątania? - Spytała Ally patrząc przed siebie.
- Sarah uparła się, że chce nowy wazon, wiesz, ten który miała rozbiłem, by ratować twoją głowę. Chciałem się zapytać, czy poszłabyś ze mną do sklepu. Nie znam się na tych chińskich kwiatkach... Ale chyba nie po to do mnie pisałaś?
- Chciałam... - Zatrzymała się, zastanawiając, co powiedzieć. - Lepiej cię poznać. - Jednak strach wziął górę.
- Poznać mnie? - Spytał zdziwiony.
- Tak. Znamy się krótko, a już jesteśmy przyjaciółmi. Mało o tobie wiem.
- Dobra. To ja będę zadawać ci pytanie, a ty na nie opowiadać. Później ty pytasz mnie, a ja odpowiadam. Zgoda?
- Jasne.
I w ten sposób zaczęli zabawną grę, która w ten sposób ich do siebie zbliżyła. Austin dowiedział się, jaki jest ulubiony kolor Ally, jej ukochana gra, zespół, jak ma na drugie imię, czy ma jeszcze jakąś rodzinę... Natomiast Ally pytała się o dość błahe, ale zabawne rzeczy. Na przykład dowiedziała się, że chłopak szybciej uwierzy w jednorożce niż zebry... Było zabawnie i wesoło. Aż do jednego pytania.
- Czego się najbardziej boisz? - Spytał uśmiechnięty.
- Przyszłości. - Odpowiedziała. Twarz dziewczyny pobladła, a jej piękny uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Niby dlaczego?
- To proste. Wiem co zdarzy się za minutę, sekundę, chwilę... Ale nie jestem w stanie przewidzieć kilku lat, miesięcy, a nawet dni. Kiedyś się tego nie bałam, bo wiedziałam, że i tak wszystko minie. Później była śmierć taty, później przeprowadziłam się tu, a kilka tygodni później mama mówi, że wyjeżdża. Prawie każdy dzień zabiera mi nową osobę. - Z jej oka wypłynęła jedna łza. Blondyn szybko ją przytulił.
- Hej, nigdy nie zostaniesz sama. Pamiętaj.
- Taa... Jasne. Też tak kiedyś myślałam, ale popatrz: Rodziców praktycznie nie mam, z Trish rozmawiam raz na tydzień, z Kirą i Dakotą widuję się tylko w szkole, nie mówiąc już o Tarah. Alex i Justin mnie nie chcą znać... Wszyscy odchodzą...
- Ale ja nigdy nie odejdę. - Spojrzał jej duże oczy. - Zawsze będę przy tobie. - Dodał i powoli ją pocałował. Był to mały, nieśmiały, ale piękny pocałunek. Najpiękniejsza chwilo, trwaj!

~*~

1. Rozdział krótki, ale macie swoje Auslly! Kto się cieszy? Kto skacze? Ja tak, bo w końcu miałam jakiś pomysł na ich początek.
2. Powoli zbliżamy się do końca. Nie martwcie się. Zostaję z wami i zrobię część drugą, tym razem z Auslly od początku! :)
3. Mam dość szkoły i będących w niej ludzi. Tylko kilka osób mnie tam trzyma.
4. Przypominam, że zasada 10 komentarzy - następny rozdział nadal obowiązuje!
5. Jeszcze chciałam coś napisać, ale... Zapomniałam. Może później to dopiszę.

Pozdrawiam! 
Harietta <3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział XVI: "Gdzie jest Nemo?"

- Hej ciociu. - Przywitała uśmiechając się blado. - Cześć Sue. - Pomachała do kuzynki. - Wchodźcie.
- Przyjechałyśmy tu załatwić kilka spraw. - Zaczęła Monic idąc w stronę kanapy. - A przy okazji zaszłyśmy zobaczyć się z moją ulubioną bratanicą. - Dodała rzucając torebkę na pięć razy odkurzaną poduszkę. Być ulubioną bratanicą wcale nie jest tak trudno. Szczególnie jeśli ciocia ma tylko jedną bratanicę...
- Zostaniemy tu do jutra. - Powiedziała Sue, która do tej pory jedynie milczała. - Pomóc ci w czymś?
- Nie... Nie trzeba. Albo choć. - Powiedziała kiwając głową. - Kawa czy herbata? - Spytała kobiety, która właśnie rozsiadła się na sofie.
- Wodę. - Odpowiedziała krótko i włączyła telewizor. Ally pociągnęła kuzynkę za rękę i poszły do kuchni.

~*~

- Co tam u ciebie? - Spytała Susannah siadając na kuchennym stołku.
- A jak myślisz?! Zostałam tu sama, bez nikogo i w dodatku co pięć sekund gubię się w tym przeklętym Miami. - Odpowiedziała nerwowo szperając w szafkach.
- Ale sama to chyba tu nie jesteś? - Powiedziała uśmiechając się pod nosem.
- Właśnie zostałam s-a-m-a. - Przeliterowała słowo, dalej przewracając w szafce.
- Nie ściemniaj mi tu. Słyszałam jak z kimś rozmawiałaś, gdy zapukałyśmy.
- Ale chyba ciocia tego nie słyszała? - Spytała przerażona.
- Nie... - Odpowiedziała błądząc gdzieś wzrokiem. - A więc... Kto to?
- To Austin. Mieszka tu obok. Gdzie jest ten czajnik?! - Spytała cicho przeszukując pułki.
- Tutaj stoi. - Podpowiedziała blondynka podając blaszane urządzenie.
- Jak ty to robisz? - Spytała chwytając uchwyt.
- Nie ważne. A więc... Austin. Jak długo go znasz?
- Od kiedy wjechał swoim samochodem w moją ścianę. Biegałam przez pół nocy za różowym autkiem jego siostry, później go prawie pobiłam, a na koniec bum! I jesteśmy przyjaciółmi.
- Jasne... - Powiedziała z ironią. - Tylko przyjaciółmi.
- Przyłożyć ci tym? - Spytała machając czajnikiem. - A co niby z tym twoim Liamem? - Gdyby była Wikipedia o życiu Susannah Smith, to najprawdopodobniej wyskoczyłby nam taki napis:
Liam - Chłopak, który podoba się Sue już od przedszkola.
- Jestem z nim, ale cii! Ani słowa mamie. - Odpowiedziała uśmiechając się.
- Nareszcie! - Westchnęła unosząc do góry ręce. - Dziękuję!
- A co to niby ma znaczyć?
- Miałam już dość tego twojego żalenia się na niego i na to co on robi. - Odpowiedziała wlewając do kubka herbatę. - A ty, co chcesz?
- Może też być herbata. Ale opowiedz mi coś więcej o tym Austinie.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Koniec.
- Jasne, ale pytałaś go o to?
- By mnie wziął za kompletną idiotkę.
- Moim zdaniem jest całkiem w porządku.
- Nawet go nie widziałaś! - Powiedziała oburzona.
- Właśnie dlatego go jeszcze lubię.

~*~

- To ja może podam obiad? - Spytała brunetka po męczącej rozmowie.
- Mam nadzieję, że będzie to coś wegetariańskiego. Od niedawna nie jem mięsa.
- Oczywiście. - Odpowiedziała załamana i szybkim krokiem pobiegła do kuchni. Wyjęła jedzenie z piekarnika. Wszędzie leżało spalone mięso. Podbiegła do lodówki. Jedyne co tam znalazła, to kawałek sera i główka sałaty. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Allyson szybko chwyciła telefon i wybrała zaufany przez nią numer.
- Cześć. Co robisz? - Powiedziała po kilku sekundach
- Oglądam film. - W słuchawce słychać być głos Austina.
- Jaki?
- Seryjny morderca brutalnie zamordował kolesiowi żonę, a syna uczynił kaleką. W dramatycznym zwrocie akcji syn zostaje porwany, a ojciec musi namierzyć i gonić porywacza przez tysiące kilometrów z pomocą psychicznie upośledzonej kobiety...
- Ale jaki to tytuł?
- "Gdzie jest Nemo". - Odpowiedział poważnie.
- Co? Nieważne... Potrzebuję wegetariańskiego jedzenia. Weź pójdź to tej restauracji za rogiem i kup mi coś. Oddam ci pieniądze. Obiecuję! Pomożesz?
- No nie wiem...
- Austin! - Wysyczała zdenerwowana.
- Na dobra...
- Ale podaj mi do tego kuchennego okna. Nie dzwoń do drzwi!
- Jasne. Będę za dziesięć minut. - Powiedział i rozłączył się.
Akurat tego, że nie jest punktualny wytknąć mu nie można. Przyszedł równo z czasem.
- Masz. - Powiedział podając pudełko.
- Co to? - Spytała biorąc opakowanie.
- Sam chciałbym wiedzieć.
- Co cię ugryzło?
- Nie obejrzałem filmu do końca. Nie wiem, czy Nemo ucieknie.
- Oglądałam. Przeżyje i wróci do domu. - Odpowiedziała uśmiechając się.
- Po co mi to mówiłaś? Teraz już znam zakończenie! Czytałaś Biblie? Zdradzę ci koniec - Jezus umrze. - Zaśmiał się.
- Masz tu kasę i idź już do krainy rybek. - Podała mu dwadzieścia dolarów, a sama zajęła się talerzami. W pudełku znalazła placuszki z cukinii i sera feta. Jeden był nadgryziony. Obok leżała kartka. "Przepraszam, byłem głodny." przeczytała. - Aj Augustin, Augustin, Augustin... - Wyszeptała podgrzewając jedzenie.
- Ładny on. - Dziewczyna usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętą blondynkę. - Pewnie fajnie razem wyglądacie.
- A ty znowu o Augustinie.
- A on nie miał na imię Austin?
- Nie ważnie. Jutro stąd pojedziecie i nie będziesz musiała już zawracać sobie mną głowy.

~*~

- I jak wam to smakuje? - Spytała Ally zajadając się placuszkami.
- Dobre. - Powiedziała Susannah zajadając się kolejnym kawałkiem.
- Nawet bardzo. - Dodała ciocia, co sprawiło, że Ally odetchnęła z ulgą. - A co tu do nich dodałaś? - I znów zrobiło się nerwowo.
- Więc... - Powiedziała brunetka zastanawiając się. - Cukinię, fetę... - Znów się zamyśliła. - Mąkę i... Już wiem! Olej! - Krzyknęła uradowana. Jakoś udało jej się wybrnąć z kłopotów.
- Jesteś bardzo podobna do Lestera. Tak samo świetnie gotujecie. - Zauważyła kobieta.
- Naprawdę? - Spytała uśmiechając się.
- Jasne. On był kiedyś nawet kandydatem do szkoły gastronomicznej. Jak widać talent przeszedł na ciebie.
- Lub na kucharzy z pobliskiej restauracji. - Wyszeptała.
- Coś mówiłaś?
- Nie... Nic. - Odpowiedziała nerwowo się uśmiechając. 

~*~

Dawno się nie widziałyśmy, co nie? :)
1. Zaskoczyłyście mnie. Oczywiście pozytywnie. Myślałam, że dodam za dwa tygodnie, a tu BUM! Dwa dni później. Muszę zwiększyć liczbę komentarzy, żeby mieć czas.
2. Juto wchodzi Louder do Empika! Szykuje się podlizywanie do rodziców. Bym sama kupiła, ale przez nowy komputer spłukana jestem...
3. Jak podoba wam się rozdział? Pisany na poczekaniu, więc może być kilka błędów.
4. Dziś ominęło mnie trochę lekcji. Yess... Z geografi, na której mnie nie było jestem tak dobra jak Austin xD
4. Nowa zasada:
10 komentarzy - nowy rozdział !
(Tylko błagam - dajcie mi czas na napisanie! xD)

Pozdrawiam!
Harietta.



sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział XV: "Muszę teraz zacząć sprzątać, gotować, prać..."

- Jestem taka szczęśliwa! - Dziewczyna krzyknęła do monitora.
- Niby dlaczego? - Spytała siedząca po drugiej stronie Trish.
- Wszystko wspaniale się układa.
- Z czym?
- Z życiem! - Powiedziała uśmiechając się.

Możemy to nazwać szczęśliwym zakończeniem. Allys uciekła w diabły. Rozpoczęła się nowa era - era Ally. Brunetka była szczęśliwa jak nigdy dotąd. Znajomi ze szkoły pokochali ją taką, jaką była, czyli naturalną i cichą dziewczyną. Nie potrzebowała już kilogramów makijażu, najlepszych ubrań, ani afer dookoła siebie. Nie przewidziała tylko jednego - Kiry. Zapowiadała się wojna. Już było blisko kolejnej bójki, gdy nagle dziewczyny poszły po rozum do głowy i przeprosiły się nawzajem. Pani Starr postanowiła posunąć się o krok dalej - przeprosić wszystkich. Polubiły się bez żadnych "szopek", czy przedstawień. Alex dalej próbuje to zniszczyć, ale już nie ma przy tym żadnej pomocy. Wszystko wspaniale się skończyło. Uśmiechnięte twarze i to piękne słońce na bezchmurnym niebie. Wyglądało to już na koniec historii. Wyglądało...

~*~

- Allisia, choć na obiad. - Zawołała dziewczynę pani Dawson.
- Jasne. - Odkrzyknęła i szybko zbiegła ze schodów. Obok słychać było stukot. Od niedawna ta niezwykła dziura w ścianie zaczęła być zaklejana.  - Czemu dzisiaj nie jesteś w pracy?
- Mam wolne. - Odpowiedziała spokojnie wyjmując talerze. - Siadaj, bo już głodna jestem
- A kiedy znów wracasz do pracy?
- W sobotę.
- Dziś mamy wtorek, więc wracasz za raz, dwa, trzy... Cztery dni. Co się takiego stało, że aż tyle dni?
- To, że lecę do Japonii. - Odpowiedziała szybko nakładając makaron na swój talerz. Ally aż się zakrztusiła.
- Że co?! - Spytała kaszląc.- Jak to do Japonii?
- Tylko na miesiąc. Przyślę ci pamiątkę z Tokio. - Dodała uśmiechając się.
- A co ze mną?
- Zostaniesz. Dasz radę sama. Jesteś już prawie dorosła. - Poklepała córkę po ramieniu i podeszła do kuchenki.
- Właśnie, prawie dorosła. Osoby prawie dorosłe mogą mieszkać same tylko kilka dni.
- Ty będziesz tylko trzydzieści .
- To jest i tak miesiąc! - Dodała podnosząc się ze stołka.
- Ally, słonko usiądź. Musimy pogadać. - Dziewczyna usiadła. Złość aż z niej kipiała. - Niedługo wracam. Będę codziennie dzwonić i powiedziałam już Sarah, że zostajesz sama. Będzie to czasem zaglądać, żeby zobaczyć, czy nic się nie stało. Wrócę tu. Obiecuję ci. To jak zgoda? - Spojrzała na Allyson.
- Jeśli wrócisz. Tak. - Uśmiechnęła się.
- Czyli zgoda?
- Zgoda.

~*~

- I właśnie wtedy pojechała. - Dodała brunetka głośno wzdychając.
- Tęsknisz za nią?
- No jasne! Niby tylko miesiąc, ale nie mam pojęcia jak dam radę sama.
- Nie jesteś sama. - Pocieszyła dziewczynę przyjaciółka. - Masz mnie, Kirę, Austina... A właśnie. Co u niego? - Spytała czarnowłosa. Często pytała się o niego. Twierdziła, że jest jej "tymczasowym zastępstwem".
- Błagam cię, nie mów o nim... - Machnęła ręką śmiejąc się. Spojrzała na ramki ze zdjęciami stojące obok. Włożone w nie były zdjęcia. Ale nie kota lub pasa. Najpiękniejsze zdjęcia, bo pokazujące jej wszystkich przyjaciół. Gdyby dostawiła tu jeszcze z dwie świeczki wyglądałoby to jak ołtarzyk. - Gdy do mnie przyjedziesz muszę zrobić nam wszystkim wspólne zdjęcie. Nie mam już miejsca na kolejne ramki... - Uśmiechnęła się.
- Jasne, prędzej ty będziesz z blondie, niż ja tu przylecę... - Uśmiechnęła się.
- Ach tak? Zakład?
- Nie mogę ci ręki podać, ale zgoda. - Zaśmiała się. - A więc... Co tam u WAS? - Spytała opierając się o krzesło.
- U n-a-s? - Przeliterowała dziewczyna.
- Tak co tam u Auslly?
- Nie znam...
- To pomyśl. - Zapadła cisza, a Ally pochłonęła się w swoich myślach. Po chwili uśmiechnęła się.
- Jesteś kiepską swatką.  - Roześmiała się.

~*~

- Ogólnie wszystko idzie doskonale. - Powiedziała brunetka po raz kolejny patrząc się na ekran. - Sama nie jestem, pieniędzy mi nie brakuje. Jest dobrze.
- Czyli teraz tylko czekamy, aż coś się zepsuje? - Spytała Trish uśmiechając się.
- Nawet tak nie mówi! - Odpowiedziała dziewczyna. - Zawsze kiedy tak mówisz to się to... - Przerwała słysząc dzwonek przychodzącego esemesa. Odsunęła się razem z krzesłem do łóżka, gdzie leżał jej czerwony telefon (odHarietty: Ahh... Czerwony, jaki to piękny kolor!). Zaświeciła ekran i przeczytała najnowszą wiadomość.  - Się to dzieje... - Dodała zasmucona.
- Co jest?
- To Sue. Juro tu lecą.
- Masz problem... - Westchnęła przyjaciółka.
- No bym nie zgadła! - Odpowiedziała ironicznie. - Muszę teraz zacząć sprzątać, gotować, prać...
- Spokojnie. Ciocia Monic wie, że zostałaś sama.
- Właśnie to jest najgorsze. Gdy kiedyś mama pojechała na tydzień, bo miała jakieś szkolenie, to gdy zobaczyła mój bałagan postanowiła, że się tu wprowadzi do puki jej siostra nie wróci. Mam przechlapane...
- Nie jest tak źle.
- Uwierz mi, jest. Gdy się tu sprowadzi, to będzie chciała mnie wszędzie prowadzić za rękę, a jak przyjdzie ktoś, kogo lubię to bez przerwy się wcina i zaczyna coś gadać. Trish, muszę brać się za sprzątanie. Cześć! - Powiedziała szybko i nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.

~*~

Ally biegała po całym domu piorąc firanki, pastując podłogę, czyszcząc dywan, szykując jedzenie... Właśnie, jedzenie. Najgorsze było to, że kompletnie nie potrafiła gotować, przez co traciła coraz więcej czasu. Chodząc w te i w te przez przypadek stłukła lampkę i zerwała karnisz. Wyjrzała przez okno i dostrzegła, że robi się już coraz jaśniej.Wysłała krótką wiadomość do kuzynki pytając się, kiedy tu będą. Dowiedziała się, że za cztery godziny. Niby tak wiele, a jednak tak mało. Dziewczyna zdenerwowana zamieniła się w mały samochodzik. Po jakiejś godzinie padła wykończona na kanapę. Rozejrzała się dookoła. Bałagan był jeszcze większy niż przed rozpoczęciem sprzątania. Zadzwonił do niej dzwonek. Podbiegła do drzwi i nie tracąc jakże cennego czasu szybko je otworzyła.
- No cześć. - Powiedział Austin patrząc w komórkę. - Słuchaj mam spraa... - Podniósł wzrok i zauważył rozczochraną dziewczynę. - Co się stało?
- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Pomóż mi sprzątać. - Pociągnęła go za rękę zaprowadzając do schowka na miotły. - Bież szczotkę i do roboty, jazda! - Krzyknęła wskazując na brudną podłogę.
Razem robota idzie szybciej, a ta dwójka potwierdziła służność sprzątając dwa razy szybciej. To zaskakujące, jak ci dwaj bałaganiarze potrafią się uporać, ze swoim największym wrogiem. Nawet nie wiedzieli kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ciocia Monic! - Brunetka krzyknęła na cały dom. Wyjrzała przez wizjer. - Tak, to ona. Jak wyglądam? - Zwróciła się do chłopaka.
- Tak jak zawsze.
- Ty mi tu nie słodź, tylko mów fakty. Jest dobrze? - Spytała poprawiając włosy.
- Jasne. - Odpowiedział. Ally chciała już przekręcić zamek, gdy doszła do niej jedna myśl.
- Czekaj, ty nie możesz tu być. - Powiedziała ciągnąc go za rękaw. Zaprowadziła go do kuchni, gdzie otworzyła okno. - Skacz! - Rozkazała.
- Muszę? - Spytał zniechęcony.
- Tak. - Odpowiedziała wypychając go przez ramę. Spadł na równe nogi, chyba nic mu się nie stało. Dla pewności dziewczyna zasłoniła rolety, by nic nie było widać. Ponownie podbiegła do drzwi i przekręciła zamek. Otworzyła je wstrzymując oddech.
- Cześć Allisa! - Zza nich rozległ się przyjemny głos cioci. Dla Ally to było jak wystrzelenie pistoletu z flarą. Czas na zawody!

~*~

1. No heej! Jak się podoba rozdział? Ciężko mi szło pisanie jego, więc zależy mi na waszej opinii.
2. Razem z Ulą Lynch zakładamy opowiadanie grupowe na stronie słodkiflirt.pl. Będzie ono o R5. Kto chętny do bycia jedną z postaci niech pisze do mnie na moim koncie (HariettaAnne) lub na koncie Uli (UlaLynch). Zapraszam! :)
3. Jak widzicie powstał nowy szablon. Jego autorką jest Joan Marry z Wonder Templates. Bardzo ci Asiu dziękuję. Szablon jest cu-downy! Adres do szabloniarni oraz jej button znajdziecie w zakładce "linki".
4. Wprowadzam nową zasadę: 
8 komentarzy od 8 różnych osób - następny rozdział!

Pozdrawiam!
Harietta.


piątek, 28 marca 2014

Rozdział XIV: "Że to nie ty jesteś zła, a ona."

Wyjrzała przez barierkę. Nasuwały jej się różne pomysły, nawet i te najgorsze. Spojrzała na falującą wodę. Była taka spokojna, niebieski jest takim ślicznym kolorem. Chciała do niej wskoczyć, stać się taka jak ta woda. Bez problemów, bez trosk, bez skutków tego idiotycznego planu.
- Ally! - Usłyszała znajomy głos. Nie odwróciła się, była zbyt zamyślona. Usłyszała szybkie kroki, był to wręcz bieg. - Ally! - Nawoływanie dalej nie ustawało. Poczuła, że ktoś ją łapie za rękę i przysuwa do siebie. Lekko uniosła głowę i dostrzegła przerażoną twarz Austina. W jednej chwili przytuliła się do niego i zaczęła płakać.
- Czemu ten świat jest taki? - Wyszeptała próbując hamować łzy. Nic nie pomagało. Nadal jej oczy były mokre, a zafarbowane czarne łzy kapały w nieskończoność.
- Choć, wracamy. - Powiedział i zapłakaną brunetkę.

~*~

- A teraz opowiedz mi wszystko po kolei jak to było. - Powiedział blondyn sadzając Ally na swoim łóżku. Dziewczyna westchnęła, wydmuchała nos w chusteczkę i zaczęła opowiadać.
- Byłam w szkole i jak wracałam to zobaczyłam jak Alex rozmawia z jakimś kolesiem. - Powiedziała łamiącym się głosem. - I to był jej brat.
- I...? - Przerwał jej. - Przecież rodzeństwo ze sobą może chyba rozmawiać.
- Niby tak, ale oni mówili, że chcą wkopać Kirę ze szkolnego królestwa, a ja będę następna w kolejce. - Westchnęła i położyła się. - Ja tu zostaję. Powiesz innym, że... - Zaczęła się namyślać. - Przejechała po mnie kareta!
- Ally, karety nie jeżdżą w Miami.
- Nie ważne... I tak tam nie idę. Wymyślisz coś jutro w drodze.
- Jasne. - Wstał z krzesła i usiadł obok niej. - I co teraz zrobisz? - Spytał. Brunetka popatrzyła na niego niewyraźnym wzrokiem.
- Zawsze mnie o to pytasz, a ja zawsze nigdy nie znam na to odpowiedzi. Pomóż mi. - Wstała i usiadła obok niego. - Ty zawsze wiesz, co trzeba zrobić.
- Zaskoczę cię. Nie mam tym razem żadnego planu. - Spojrzał przed siebie. - Ale nie martw się. Na pewno nie zostawię cię z tym samej.
- Dziękuję. - Powiedziała i położyła głowę na jego ramieniu. Przez kilka chwil tkwili w ciszy, ale w takiej dobrej ciszy, takiej, która była teraz najlepszym rozwiązaniem. - Pójdę już.
- Jasne... Do oceanu. - Zażartował.
- Nie podsuwaj mi idiotycznych pomysłów!
- Czyli już zrozumiałaś, że rzucenie się z mola było idiotyczne.
- Jestem dziewczyną. Nigdy się nie zastanawiam. - Zaśmiała się. Spojrzeli sobie w oczy. Były one takie duże. Ich źrenice były jak spodki. Wyglądali, jakby byli na narkotykach. Faktycznie. Na najlepszym narkotyku na świecie - przyjaźni. - Zagrasz mi tą piosenkę jeszcze raz? - Powiedziała szybko się podrywając.
- Jasne. - Odpowiedział wstając. - O ile ty będziesz tu obok.
- Okej... - Usiadła obok niego. Nacisnęli razem kilka klawiszy z których rozbrzmiała niesamowita muzyka. On zaczął śpiewać, później ona i tak oto właśnie przyjemnie spędzili ze sobą resztę wieczoru.

~*~
(Następnego dnia)

Do pokoju Austina zakradła się Sarah. Zobaczyła zabawny obrazek. Blondyna śpiącego na pianinie i opartą o jego plecy Ally. Byli na serio wykończeni. Nie wypadało im przeszkadzać i budzić ich, ale kim jest siostra jak nie podstępna mendą. Podeszła do perkusji stojącej obok i zaczęła uderzać pałeczkami w przypadkowo napotkane bębny. Dwójka zaspanych przyjaciół przerażona obudziła się, a Ally która dotychczas leżała na chłopaku wywróciła się na stołku, leżąc z nogami w górze.
- Pobudka! Do szkoły trzeba iść. - Krzyknęła roześmiana.
- Jeszcze pięć minut mamo. - Mruknęła Ally.
- Słonko, mam zadzwonić po mamę?
- Że co? - Spytała zbita z tropu. - O, hej Sarah. - Powiedziała machając. - Sarah? Co ja tu robię? - Rozejrzała się dookoła. - Austin. - Trąciła chłopaka swoją nogą. - Wstawaj, mamy iść do szkoły.
- Nie dawaj mu mojego magicznego pyłku, bo tęcza znów schowa się do magicznego garnuszka i już nigdy nie przyjdą do nas jednorożce. - Wymruczał przez sen. Dziewczyny popatrzyły się na niego jak na kompletnego oszołoma. Nic dziwnego, chłopak, któremu śni się jednorożec? To nie jest normalne...

~*~

- Jakiego koloru był ten jednorożec? - Spytała się Ally. Właśnie szli do szkoły.
- Jaki jednorożec?
- No ten z twojego snu. - Odpowiedziała, jakby to było oczywiste.
- Nie śnił mi się żaden kucyk. - Zaprzeczył blondyn
- Jasne...
- I co ty teraz wymyślisz?
- Nie wiem. Chyba się wycofam. Ucieknę jak przestraszona trusia.
- Dobrze robisz.
- Z czym? Z tą trusią?
- Tak, czasem ucieczka to najlepsze rozwiązanie.
- Lub najgorsze, ale nie będę teraz myśleć. Jestem w szkole. - Uśmiechnęła się i pobiegła przed siebie. Dokładnie wiedziała co ma robić.

~*~

Weszła do szkoły i rozejrzała się dookoła. Zobaczyła niedaleko stojącą Alex. Nie chciała z nią rozmawiać. Nie miała o czym. Skręciła do stołówki. Obok niej jest sala, za którą pan Starr zapłacił, aby Kira wraz ze znajomymi mogła spędzać tam przerwy. Okna tam były zasłonięte różową bibułą, a dookoła walały się miśki, książki i inne różowo - fioletowe bibeloty. Można było to nazwać dużą szafką Kiry. Taką, do której wstęp mieli tylko nieliczni. Ally weszła do środka. Był to być może ostatni raz, gdy tu otwierała drzwi. W środku siedziała uśmiechnięta czarnowłosa, która była w środku malowania przez Dakotę.
- Allys! - Powiedziała zaskoczona. - Co się stało z tobą? Siadaj. Zaraz coś dla ciebie znajdziemy. - Co było przyczyną tej reakcji? Brak natapirowanych włosów, tapety grubości słownika i (specjalnie) podartych rajstop. Brunetka wyglądała tak... Normalnie!
- Nie... Jest wszystko w porządku. Kira, chciałam ci coś powiedzieć.
- Jasne. Ale od razu ci mówię, że te włosy są zbyt oklapnięte. Nie masz szans u żadnego z nimi.
- Co? Nie. Chodziło mi o naszą "przyjaźń". - Usiała obok niej. - Nie jestem tu bez przyczyny. Gdy tu przyszłam słyszałam, że jesteś okropną dziewczyną i niszczysz reputację każdego, kogo spotkasz na drodze. Później poznałam Alex i razem stworzyłyśmy plan pogrążenia ciebie. Chodziło w nim o to, że miałam się z tobą zaprzyjaźnić, a potem cię pokonać. Fajnie, co? Jednak zrozumiałam, że to nie ty jesteś zła, a ona. Przepraszam cię i pamiętaj, że nie chciałam tego. Jeśli nie chcesz mnie więcej widzieć na oczy to... - Wstała. - Ja już pójdę. W razie czego odezwij się. - Otworzyła drzwi i szybko przez nie uciekła. Przed nimi stała Alex, która była zaniepokojona tą sytuacją.
- Ally, wszystko w porządku? Dlaczego nie masz na sobie ubrań, które kazałam ci założyć? - Od pierwszej chwili zadawała jej mnóstwo pytań.
- Bo nie chcę już być wykorzystywana. 
- O czym ty mówisz? Przecież to był nasz wspólny plan
- Nasz, czy twój i Justina?
- Co? - Spytała zdziwiona.
- Po co jeszcze grasz? Nie mnie już lepiej nie licz, a o Kirze nawet nie myśl. Okazuje się, że role odwróciły się co? Ludzie zaczynają dostrzegać ciebie taką, jaką jesteś. A wiesz jaką?
- Nie..
- Złą, okrutną i zarozumiałą. A teraz idź być fałszywą gdzie indziej. - Dodała. Jeszcze chyba nigdy nie była aż tak pewna siebie, jak w tej chwili.
- Ale Ally...
- Idź! - Dodała ze złością. W tej chwili lepiej było z nią w tej chwili nie zadzierać. Russo szybko usunęła się z jej pola widzenia. - Wow, ale jestem zła. Kto jest zołza? To Ally jest zołzą! - Zaczęła tańczyć i śmiać się na środku korytarza. Całe szczęście, że był on pusty.

~*~

No witam! Kto tęsknił? Kto? 
1.Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale musiałam sobie wszystko poukładać, aby tak samo poukładać życie Ally.
2. Jeśli chodzi o drugiego bloga, to na razie chyba dam sobie z nim spokój. Muszę najpierw skończyć tą historię.
3. Cieszę się, że wiele z was czyta moje dopiski. Jestem z was taka dumna!
4. Kojarzy ktoś stronę Słodkiflirt.pl? Ma ktoś konto? Chętnie bym z tym ktosiem założyła Opowiadanie Grupowe. Najchętniej o Auslly. Chętni niech tutaj piszą w komentarzach lub tarabanią na moje konto - HariettaAnne. Będzie mi miło.
5. Następny rozdział pojawi się pewnie za tydzień. Dojdzie do nas nowy bohater. I żeby było jasne. On nie będzie wam rozwalał Auslly. Na razie...

A co tam słychać u was? Piszcie śmiało. :)

Pozdrawiam!
Harietta.
(Co do obrazka - wiem, że to blog o Auslly, a nie o R5, ale się zakochałam w tym rysunku xD)

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział XIII: "Ufasz bezgranicznie..."

 Zanim przeczytasz: Cześć... To ja. Jeśli na dole jest dopiska lekko organizująca. Jeśli chcesz coś wiedzieć, to ją przeczytaj :)

Siedzi na drewnianej huśtawce z której zwisają niewielkie zielone sznureczki. Jest uśmiechnięta i kołysze się coraz mocniej. Jej delikatne włosy falują na wietrze, a czerwona sukienka podnosi się raz do góry, raz do dołu. Nagle jej wspaniały świat gdzieś znika i zostaje jedynie ona. Zaczyna płakać. Czuje się zagubiona. Gdzieś w oddali słyszy znajomy głos: "Ally, tęsknię za tobą.". Odwraca się, lecz nikogo nie dostrzega. Idzie przed siebie i zauważa jakąś czarnowłosą dziewczynę w czapce. Podbiega do niej i widzi, że jej twarz zaczyna się rozmywać, traci kontury.
- Kim jesteś? - Pyta brunetka.
- Kimś kogo nie znasz, mimo, że ufasz mu bezgranicznie. - Obraz zaczyna się jeszcze bardziej rozmywać, a przestraszona dziewczyna biegnie coraz szybciej. Cały świat nagle zaczyna wirować i kręcić się. Jedyne co słychać to echo : "Ufasz bezgranicznie..."

Ally przetarła zaspane oczy. Wybudziła się ze swojego dziwnego snu i rozejrzała dookoła. Wszystko było takie samo. Jedyne, co się zmieniło to cyfry na jej elektronicznym budziku stojącym przy łóżku. Gdy wróciła do domu pisało na nim 1:30. Teraz widać wyraźne 6:20. Wniosek z tego jest jeden - pora szykować Allys.
Po godzinie wyszła z łazienki w towarzystwie grubego makijażu. Nie podobało jej się to. Twierdziła, że nie była to ona i faktycznie nie była sobą... Zjadła śniadanie i stwierdziła, że najwyższy czas wybrać się do szkoły.
~*~
Na korytarzu każdy na nią patrzył, czasem ktoś zaczepiał pytając się co u niej słychać... To zdumiewające jak w niecały tydzień z szaraka stała się celebrytką. Wiedziała, że jednak wszyscy kochają ją dzięki Kirze, a nie dzięki sobie. W rogu zauważyła stojącą tam Alex. Podbiegła do niej i chwyciła pierwszą lepszą gazetę. Chciała się nią zasłonić, by nikt nic nie podejrzewał.
- Cześć. - Powiedziała rozkładając ją.
- Hej, przemyślałaś to?
- Tak... - Nabrała powietrza. - Jeszcze trochę ci pomogę.
- Świetnie, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć
- Ale później radź sobie sama.
- Rozumiem cię, ale proszę cię tylko o jedno. W razie czego nie mów jej nic o mnie.
-  Niby czemu? To był nasz wspólny plan.
- Ja i tak już nie mam tu życia. Nie kop leżącego...
- Jasne. - Powiedziała kątem oka dostrzegając Kirę. - Królowa przyszła. Muszę iść. - Odłożyła gazetę i pobiegła do czarnowłosej.
- Hej Kircia.
- Cześć Allys. Idziemy do sali, idziesz z nami?
- Jasne. - Powiedziała i razem ruszyły.
~*~

- Ile to ma kalorii? Ostatnio stwierdziłam, że muszę się odchudzać. - Spytała Kira patrząc na ladę ze stołówkowym jedzeniem.
- I bierzesz hamburgera? - Spytała Ally nie dowierzając.
- Mam się odchudzać, a nie męczyć.
- Poczekaj... - Daka spojrzała na rozpiskę w telefonie. - 252.
- Najwyżej nie zjem dziś kolacji. - Powiedziała kładąc jedzenie na papierowy talerz. Przesunęły się dalej. - Do picia cola dietetyczna.
- Przepraszam, ale takiej nie mamy. - Powiedziała smutno kobieta z siatką na włosach.
- Miała dzisiaj być! Mój tata zapłacił wam za to, żebyście ją zamówili. To jest jedno wielkie kłamstwo! Pozwę całą szkołę! - Murzynka zaczęła krzyczeć i wymachiwać rękami. - A ty... Masz mi dać wodę! - Krzyknęła i natychmiast otrzymała butelkę. - Idziemy! - Powiedziała do "swojej sfory" i pociągnęła je za sobą. Ally idąc wyraźnie widziała niezadowolonego Austina, zadowoloną z planu Alex, a nawet i ukrytą za innymi Tarah. Jedno było pewne. Wszystkie oczy były zwrócone właśnie na nią. Nie lubiła tego, szczególne dlatego, że nie lubiła być w centrum ludzkiej uwagi. Nie wiedziała nawet czemu akurat ona była aż tak ciekawa. Przecież to Kira wywołała całą aferę. Widocznie nowym zawsze się obrywa. Dookoła panowała niezręczna cisza. Nikt nie chciał jej psuć, a może wolał nie wychodzić przed szereg? Lepiej w takich sytuacjach zachować szczególną ostrożność. Dziewczyny usiadły, a cisza dalej trwała.
- Co się tak wszyscy gapią? - Krzyknęła Starr. - To nie widowisko! - Nagle wszyscy znów wrócili do lunchu. To niesamowite jak jedna mała osóbka może kierować życiem całej szkoły...

~*~

- Alex, ile jeszcze mamy czekać? - Z ciemnego pokoju dochodziły dźwięki rozmów. Idąca korytarzem Ally słysząc imię swojej znajomej postanowiła na chwilę przystać i posłuchać.
- Justin, już niedługo. Ta mała powiedziała, że dochodzi do końca. Pokona Starr i znów będziesz królował.
- Jasne, kogo ty w ogóle wzięłaś? - Spytał chłopak.
- To jakaś nowa, która sama chciała ją wykiwać. Ma niezłe pomysły. Myślę, że możemy jeszcze kiedyś ją wziąć.
- Nie. - Odpowiedział. - Jest miejsce tylko na mnie. No tak i na ciebie. Musisz się z nią pożegnać. Masz jakiś pomysł?
- Pytasz mnie? Nazywa się Chad Dylan Cooper. Jeśli będzie taki chętny do współpracy jak Dawson to szybko ją zgasimy. - Zaśmiała się dziewczyna. Zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wychodzić do klas. - Wychodzisz pierwszy, żeby nikt nic nie podejrzewał. - Powiedziała i drzwi się otworzyły. Brunetka podbiegła do najbliżej klasy i udawała, że wchodzi z grupą. Przy pierwszej lepszej okazji uciekła. Nie patrzyła co jest przed nią, co jest za nią. Wyszła ze szkoły, ponieważ była już po lekcjach i szła przed siebie. Nie bała się, że się zgubi, bo miała mapę w kieszeni. Przez cały czas myślała o tym co usłyszała. W jej głowie dudniły słowa "Jeśli będzie taki chętny do współpracy jak Dawson to szybko ją zgasimy.". Bała się, co będzie dalej w tej niezwykłej przygodzie. Doszła na plażę i skręciła w stronę molo. Zdjęła buty. Rozgrzane kamienie były takie przyjemne... Wiała morska bryza, która rozwiewała jej długie włosy. Była taka piękna pogoda. Szatynka popatrzyła w dół. Stała dość wysoko.
- Nigdy więcej nie będziesz za mnie żyła... Nigdy! - Wyszeptała, a z jej oka poleciała pojedyncza łza.

~*~

Witam. Przepraszam, że dopiero dzisiaj ale... Tak jakoś wyszło. Nie miałam czasu, ani ochoty na pisanie. Wybaczycie? Wszystkie was tutaj ściągnęłam tylko w jednym celu.
the-press-story.blogspot.com - nowy blog. Nie usuwam tego, jednak mam jeszcze pomysły na nową historię, więc to odsyłacz do niej. Jest ona o Raurze, więc chyba się komuś może spodobać.

Wracamy do bloga... Jak widzicie Alex taką wspaniała postacią już nie jest. Wydaje mi się, że na początku za bardzo ją osłodziłam. Stała się taka... nieprawdopodobna. Miło, że jeszcze to czytacie, bo zauważyłam, że tylko Martyna i Żelek (pozdrawiam!) czytają maje dopiski. Był mini-konkurs, a do wygrania były lizaczki. Dziewczyny! Muszę się wam przyznać, że je kupiłam, ale że nie mogłam znaleźć adresu to sama je zjadłam xD Na przeprosiny macie taką "pikselową wersję" :)
Dla Martyny i Żelka jasne?!

Niedługo kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Harietta. 

EDIT: Bym zapomniała! Dzisiaj mija drugi miesiąc od założenia bloga. Za te wszystkie wizyty, komentarze i obserwacje ogromnie DZIĘKUJĘ!

piątek, 7 marca 2014

Rozdział XII: "Once in a lifetime"

- Kompletnie cię nie rozumiem... Przecież to jest dobry plan! - Powiedziała zdenerwowana Alex wchodząc do domu Ally.
- Dobry... Szkoda tylko, że ja na nim ucierpię. - Powiedziała wspominając w myślach wczorajszą rozmowę z Austinem. - Jeśli coś pójdzie nie tak...
- A skąd masz taką pewność, że coś pójdzie nie tak?
- Alex, posłuchaj mnie. Jeśli wyjdzie na jaw, że to wszystko to przekręt skończę życie w szkole. Nie chcę do końca liceum słuchać tego słodkiego głosiku Kiry nazywającego mnie "Allys".
- Nie będzie źle. Gdy zniszczysz...
- Zniszczysz? - Nagle Ally jej przerwała. Zrozumiała, że role się tym razem odwróciły. Tym razem ona jest Austinem Wspaniałym, a czarnowłosa złą Allys. - Nikt nie zasługuje na zniszczenie. Nawet ktoś taki jak Kira Starr. Chcesz, abym była szkolną zołzą?
- Co cię napadło? Jeszcze wczoraj byłaś żądna zemsty...
- Zemsty? Ona mi nic nie zrobiła. Wręcz przeciwnie, traktowała mnie jak przyjaciółkę, a nie jak pośrednika. Choć już zrobiła dużo złego to ja na nią złego słowa powiedzieć nie mogę. Jeśli chcesz się mścić to proszę. Ale beze mnie. - Powiedziała ścierając gruby makijaż, który zrobiła z powodu spotkania.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że się wycofuję. Dziękuję i przepraszam.
- A więc tchórzysz?
- Tak. Czasem jest to jedyne wyjście.
- Ty wiesz co ona zrobi, gdy się o tym wszystkim dowie? - Spytała wściekła Russo.
- Tak i właśnie dlatego chcę jak najszybciej się przyznać.
- Ally, proszę cię. Jeśli nie chcesz tego robić to poczekaj jeszcze z dwa dni. Nic więcej od ciebie nie chcę.
- Przemyślę to. - Ugięła się. - Mogę zostać sama?
- Jasne. - Jak zwykle pięknie uśmiechnęła się i wyszła.

Ally znów została sama. Miała mętlik w głowie. Z jednej strony Alex, której nie chciała zawieść. Obok niej Tarah, która już chyba nie mało łez wylała przez Kirę. Dodatkowo mamy Austina, który nie wiadomo czemu jest taki przekonujący lub jak ona to nazwała... Mądry. Potrzebowała porozmawiać z kimś. Problem był tylko taki - nie wiedziała z kim. Nikomu tu nie ufała lub wolała się nie odzywać. Spojrzała na swoje kontakty. Została tylko jedna jedyna, ale najlepsza w świecie osoba. Trish. Ona jej nigdy nie zawiodła. Włączyła komputer i sprawdziła Skype. Na szczęście była dostępna. Bez mniejszego zastanowienia nacisnęła na myszkę i natychmiast połączyła się z przyjaciółką. Po kilku sekundach oczekiwania jej oczom ukazała się radosna twarz przyjaciółki.
- Cześć Trish.
- Ally! - Pisnęła uradowana Hiszpanka. - Tak za tobą tęskniłam!
- Ja również. Brakuje mi ciebie. - Powiedziała ze smutkiem.
- Nie jesteś jedyna... Opowiadaj co tam w Miami.
- Nie najlepiej... - Jej wzrok błądził gdzieś daleko. - Mam kilka problemów.
- Opowiadaj co się stało.
- Dobrze... A więc zaczynamy... - Westchnęła i zaczęła opowiadać całą historię.
To niewiarygodne jak taka niska osóbka może aż tak szybko wszystko zrozumieć. Choć dziewczyna tak nie wyglądała miała ogromną mądrość. Niestety lub na szczęście potrafiła ją wykorzystać w rozmowie z Ally. Dawała jej rady jakich nie znalazłby nikt w najlepszym psychologicznym czasopiśmie. Gdy obie dziewczyny jeszcze mieszkały obok siebie w Londynie często śmiały się, że będą mogły "wygryźć" panią Dawson z jej interesu. To zabawne, że potrafiły zrozumieć się bez słów. Jak prawdziwe przyjaciółki.
- Jak myślisz? To pomoże? - Spytała rozkojarzona Allyson.
- Raczej tak... To zawsze działa. - Odpowiedziała Patricia patrząc przyjaciółce głęboko w oczy. - Po pierwsze znajdź tego chłopaka... Jak on się nazywał?
- Augustin. - Pomogła dziewczyna.
- A nie jakoś tak Austin czy coś?
- Ciągle się mylę. Już powiedziałam tak do nie go z pięćset razy... - Powiedziała uderzając ręką o czoło.
- A więc, znajdź go i z nim porozmawiaj. Coś mi się wydaje, że on jako jedyny ma tu głowę na karku. Później porozmawiaj o tym z tą Alex, o której mi mówiłaś i przemyśl to jeszcze raz.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się dziewczyna. To było nienaturalne. Niby ktoś za takie wspaniałe rady mówi ci jedynie "dziękuję", a ty wiesz, że to najlepsza nagroda. Tak właśnie było z de la Rosą. - A co słychać u ciebie?
- No wiesz... - Zaczęła.
- Trish! Gdzie jesteś? - Z dala od monitora słychać było cichy głos młodszego brata Trish, czyli JJ de la Rosy.
- Czego chcesz? - Spytała podirytowana siostra.
- Choć tutaj! - Krzyknął.
- Przepraszam cię Ally, ale dzisiaj już chyba nie pogadamy. Może jutro? - Spytała smutna czarnowłosa.
- Jasne. Zawsze. - Szepnęła dziewczyna i rozłączyła się.


~*~

- Jakby tu to wszystko zacząć? - Spytała siebie Ally. Była w drodze do domu chłopaka. Dobrze wiedziała co robi. Trish jeszcze nigdy się nie pomyliła. - Cześć Augustin to ja All... - Nagle przerwała. - Austin, Austin, Austin! Wbij to sobie wreszcie do głowy! - Mówiła zdenerwowana bijąc się po głowie. Nagle zauważyła, że stoi pod domem Moonów. Podeszła pod drzwi i zapukała. Nikt nie otwierał. Powtórzyła czynność. Dalej nikogo nie było. Stwierdziła, że dom jest pusty i najlepiej wrócić tu jutro. Zawróciła i nagle usłyszała cichą melodię i czyjś głos. Szła z dźwiękami pianina. Nie były one daleko. Okazało się w tym samym domu. Przybliżyła się do okna i schowała się za otwartą okiennicą. Stąd mogła usłyszeć wszystko.
-Don't be scared to show me
Something real
We'll never know
Holding back what we feel
I'm into you so tell me you
Feel the same
And that's all it takes
Cause... - Ktoś śpiewał pięknym głosem. Ally postanowiła się lekko wychylić i zajrzeć do środka.
- To Austin. - Szepnęła do siebie i usłyszała, że nagle dźwięki ustały. Najprawdopodobniej chłopak ją usłyszał. Szybko schowała się i postanowiła już się nie odzywać. Chłopak obejrzał się dookoła i stwierdził, że nikogo tu nie ma. Postanowił grać dalej.
- Girl you could be mine
Once in a lifetime
So open up your heart
Show me who you are
Show me who you are
Show me who you are
So open up your heart
Show me who you are - Ally lekko się wychyliła i oparła się o okno. Nie zauważyłby jej, gdyby nie to, że wpadła przez nie do środka. Przerażony chłopak natychmiast obrócił się za siebie i zobaczył dziewczynę z głową w wazonie. Nawet nie możecie wyobrazić sobie jego miny. Ally próbowała wyciągnąć głowę z mokrego wazonu. Nie udawało to jej się.
- No cześć! - Powiedziała udając, że wszystko jest okej. - Co tam?
- Dobrze, a co tam w wazonie? - Dociął jej uśmiechając się.
- Mokro i brudno... Byś tak może czasem go umył?
- Byś tak może czasem nie podsłuchiwała? - Spytał zabawnie ją przedrzeźniając.
- Ja wcale tak nie mówię!
- To oznacza, że jeszcze się mało znasz. - Spojrzał na nią. - Choć, pomogę ci z tego wyjść. - Pociągnął za dno. - Coś nie wychodzi...
- Nie żartuj ze mnie.
- Nawet nie wiesz jakbym chciał. - Pociągnął ją jeszcze raz, mocniej. Dziewczyna krzyknęła z bólu. Nic dziwnego, gdy ktoś ją ciągnął za głowę!
- Przestań! To boli!
- Czyli musimy roztrzaskać wazon... - Powiedział i wyciągnął komórkę. - Cześć Sarah. Słuchaj... Muszę rozbić twój różowy wazon. - Poczekał chwilę. - Ally w nim utknęła. To ta dziewczyna, której uderzyłem w ścianę. Ma się te znajomości, co? To mogę? Spokojnie... Odkupię ci nowy. Okej, dzięki. - Rozłączył się. - To gdzie my mamy młotek.... - Powiedział rozglądając się za upragnionym przedmiotem. - O tutaj go mamy!
- Co?! Młotek?! Austin, nie,  nie, nie, nie, nie... Jeśli myślisz, że dam ci się uderzyć tym czymś to się mylisz! - Dziewczyna zaczęła głośno krzyczeć.
- Nie kręć się, bo nie wyceluję.
- Zostaw mnie! Spędzę resztę życia w chińskim wazonie w kwiatki. - Dodała ze smutkiem.
- Jesteś pewna? - Powiedział śmiejąc się. - Ostatnia szansa...
- Nie i nie... - Odpowiedziała uparcie. W tej chwili z pokoju wybiegł głuchy dźwięk. Był to Austin, który bez zastanowienie uderzył w wazon. Dookoła leżały odłamki mokrej porcelany, a w środku stała przemoczona i na dodatek wściekła Allyson. - Miałeś mnie zostawić!
- Sama się o to prosiłaś... Właściwie... Po co tu przyszłaś?
- Chciałam z tobą pogadać, ale nikt nie otwierał. Później jak wracałam to usłyszałam muzykę i za nią szłam. I oto "tamtaradam!" mam głowę w wazonie!
- Czyli jednak miałem rację?
- Jak nikt inny. Śmiało... Nabijaj się.
- Nie chcę i nie będę.
- Czyli jesteś dobrym człowiekiem. - Powiedziała uśmiechając się. - Ta piosenka, którą śpiewałeś... Jest świetna!
- Jaka piosenka?
- No ta, którą śpiewałeś.
- Ja nie umiem śpiewać. To było z radia.
- Ach tak? - Podeszła do otwartego pianina. - Piosenki Austina Moon'a. Mamy tu nową.
- To z internetu! - Blondyn ratował się na każdy sposób.
- Jasne... Czyli nie jestem jedyna, która lubi muzykę.
- Też ją lubisz? - Spytał uradowany. - Jak inni ludzie... - Dodał ukrywając ogromny uśmiech.
- Tak... Jak inni ludzie. - Usiała na krzesełku i zerknęła w nuty. Po chwili z pianina rozległy się wspaniałe dźwięki. - Girl you could be mine once in a lifetime. So open up your heart... - Nagle zatrzymała się i spojrzała na zdenerwowanego chłopaka. - O kim to jest?
- O nikim... - Szybko odpowiedział z zamiarem zmienienia tematu. - A ty... Jak długo grasz?
- Od dziecka... Mój tata mnie nauczył. - Jej oczy zaszły łzami. - A dwa lata później miał wypadek. - Uroniła jedną łzę. Austin szybko do niej podbiegł i mocno ją przytulił.
- Hej... Nie płacz, ile można?
- Skąd wiesz, że już dużo płakałam.
- Nie wiem przeczucie? A teraz choć.. Pomożesz mi to skończyć. - Usiadł obok niej i jeszcze raz zagrał tą melodię.

~*~

- Pamięta ktoś, która jest godzina? - Spytała zmęczona Ally padając na łóżko chłopaka.
- Późna. - Odpowiedział i usiadł obok niej.
- Jutro poniedziałek,  czyli Allys wraca... - Powiedziała ze smutkiem.
- Na pewno chcesz dalej być przebierańcem?
- A mam inny wybór? - Spytała podnosząc się.
- Tak, masz. Zrezygnuj.
- Mam zostać tchórzem? - Spytała opierając się o niego ramieniem.
- Wolisz być Allys?
- Sama nie wiem... - Spojrzała mu w oczy. Były takie... duże. Po raz pierwszy poczuła od przyjazdu tu, że komuś ufa. To było dziwne, bo poznała już tyle fantastycznych osób. - Muszę już iść.
- Na pewno?
- Zgadza się. - Niechętne podniosła się i podeszła do okna otwierając je. - Cześć. - Powiedziała i wyskoczyła przez nie.

Tak właśnie skończył się ten dziwny dzień...

~*~

A oto i prezent dla kochanych przeze mnie fanatyków Auslly. Rozkręęcaam się!
Choć rozdział był... kiedy to on? Nie ważne... Wiem, że niedawno. Stęskniłam się za wszymi komentami, więc jest! <3
Jutro dzień kobiet. Najlepszego laski! Życzę jak najwięcej weny ;*
Powrócił do na Wielki Trichini! Kto się cieszy, kto? Jeszcze jedno. Kto mi powie co to za piosenka była w rozdziale? Dam lizaczka xD

Pozdrawiam
Harietta.

środa, 5 marca 2014

Rozdział XI : "Będziemy razem do trzynastej trzydzieści."

Nareszcie weekend. Rok szkolny rozpoczął się tyloma przygodami... Głównie to jedną największą, zostaniem szkolną zołzą. Przez całą noc Ally praktycznie nie zmrużyła oka. Musiała rozmawiać z Kirą jako Allys. Po dziesiątej leniwie zeszła z łóżka i powoli weszła do łazienki. Spojrzała w lustro i zobaczyła nieprzyjemny widok. Jej twarz była cała w czarnym, rozpływającym się tuszu do rzęs, włosy wymęczone sztywnym lakierem były oklapnięte, a uszy zaczerwienione od ciężkich kolczyków. Coś tu nie gra... Bycie zołzą miało być przyjemnością, a nie obowiązkiem. Brunetka gdyby tylko chciała cofnęłaby czas. Nie zgodziłaby się na współpracę z żądnymi zemsty osób. Szczerze mówiąc to był jej pomysł. Po co się na to zgodziła? Ciężko odpowiedzieć, gdy ona sama tego nie wiedziała.
Pobiegła pod prysznic, gdzie wraz z resztkami makijażu zostawiła Allys. Na ogół dziewczyna nie lubiła się malować. Nie jest tajemnicą, że również nie umiała się malować. Nie było to jej potrzebne. Jeszcze raz spojrzała w lustro.
- Witaj Ally. - Powiedziała uśmiechnięta. Nareszcie była sobą. Sobą, sobą, sobą, a nie jakąś nieznaną do tej pory Allys. Chwyciła pierwsze, lepsze ubrania i założyła je. Dziś nie przejmowała się swoim wyglądem. Był to dzień bez Kiry i ciągnącej się za nią tandety. Zadzwonił jej telefon. Chwyciła komórkę i oczywiście zobaczyła znienawidzony napis "Kircia". - O mój boże... Nawet dzisiaj? - Odebrała połączenie i znów powróciła do zołzy.
- Hej Allys. - Zaczęła niepewnie czarnowłosa.
- Cześć Kircia. - Zawołała wesoło Brytyjka.
- Słuchaj mam pewna sprawę... - Zaczęła rozmawiać. Ally odłożyła słuchawkę od ucha i czekała, aż Starr skończy zbędne dla niej paplanie. - Co ty na to?
- Co? - Spytała nagle wybudzona z transu. - Przepraszam, coś przerywa.
- Pójdziemy dzisiaj do galerii i pomożecie mi wybrać sukienkę. - Powtórzyła. - To jak? O czternastej?
- Taak... Jasne.. - Odpowiedziała niezbyt zadowolona. - Muszę kończyć mama mnie woła. Cześć! - Skłamała i szybko się rozłączyła. - Czyli będziemy razem do trzynastej trzydzieści. - Ze smutkiem powiedziała do swojego odbicia w lutrze i zeszła na dół.
- Ally, ja wychodzę. - Powiedziała spokojnie Penny, gdy była już przy drzwiach.
- Znowu? - Spytała niezadowolona. 
- Przepraszam cię, ale praca mnie wzywa...
- Kiedy będziesz?
- Pewnie wieczorem... - Powiedziała nieszczęśliwa. - Dziś przychodzi ekipa remontowa wynajęta przez Moonów. - No tak! Przez to całe zamieszanie z popularnością Ally zapomniała o ogroomniej dziurze znajdującej się w samym środku domu. Zabawne... - Przypilnujesz ich?
- Kiedy mają dokładnie przyjść?
- Po południu.
- Nie mogę... Muszę się spotkać z Kirą.
- To ta dziewczyna z którą rozmawiałaś przez całą noc?
- Tak, to ona.
- W takim razie musisz powiedzieć jej, że nie możesz. - Kobieta odwróciła wzrok w stronę kuchni i zaczęła szukać swojej torebki.
- Ale mamo! Ja naprawdę muszę iść. - Mówiła biegając za nią.
- Dobrze. Przedzwonię do Sarah i powiem, żeby przyszli jutro.
- Świetnie!- Powiedziała uradowana. - A teraz muszę coś zjeść.
- Znajdziesz coś w lodówce, a jeśli nie to możesz iść na zakupy. Już muszę iść. - Ponownie podeszła do drzwi, przekręciła gałkę. - Do zobaczenia! - Wyszła za drzwi i szybko je zamknęła.

~*~

- Jak myślicie? Spodoba się Chadowi? - Spytała Kira już po raz dziesiąty przeglądając się w lustrze. Od kilku godzin razem z Ally i Dakotą krążyły po ogromnych sklepach w poszukiwaniu "sukienki idealnej".
- Jasne, jest świetna. - Odpowiedziała średnio zadowolona Ally. Niezbyt przypadło jej do gustu szukanie stroju dla jej wroga na spotkanie z jej obiektem westchnień. Najchętniej sama wbiłaby się w tą mini i jak na skrzydłach poleciała do chłopaka. - Możemy już iść?
- Allys... - Wysyczała oburzona Dakota. - Zostało jeszcze dziesięć sukienek!
- Ta jest idealna! - Brunetka dzielnie broniła swojego zdania. Nie wychodziło jej to.
- Nie wyglądam w niej grubo? - Ally aż usiadła. Najszczuplejsza dziewczyna w szkole uważa się za grubą? To są już chyba objawy jakiejś dziwnej choroby...
- Nie. - Powiedziała i na chwilę wyszła z przymierzalni. Wróciła z jakimś nieznajomym chłopakiem. - No powiedz, - Zaczęła wskazując na czarnowłosą. - Czy wygląda w tym grubo?
- Nie. - Chłopak szybko powiedział i czym prędzej wyszedł z przymierzalni.
- Widzisz? Kto lepiej ci powie jak nie nieznajomy?
- Masz rację. - Zasłoniła się kotarą. - Zaraz wychodzę i kupujemy!

Kupowanie było dosłowne, ponieważ każda z dziewczyn musiała dołożyć trochę. O dziwo akurat dziś Kira musiała zapomnieć swojego portfela. Kto by pomyślał. Aby nie pomyślały, że Ally i Kirę jedyne co łączy to "psełdoprzyjaźń" dziewczyna postanowiła dać swoje ostatnie pięć dolarów. Cóż za poświęcenie! W nie najlepszych nastrojach wyszły ze sklepu. Choć Dakota próbowała przekonać "Allys" aby poszła z nimi na lody nie udało jej się. Brunetka miała już dość. Chciała jak najszybciej uciec od tego przepełnionego maskarą i błyszczykiem świata.

~*~

- Jeszcze tego pożałuje! - Powiedziała zdenerwowana dziewczyna wchodząc do domu. - Jak tak można wykorzystywać innych? Nie rozumiem tego. O nie, nie, nie, nie... Ja nie będę kolejnym pupilkiem kochanej Kirci, Kirciuni, Kirciciciciciciuni! Po co ja w ogóle w to weszłam? I weź się teraz zacznij sprzeciwiać wielkiej Kirze, a cię zabije na miejscu! - Zapaliła światło i zauważyła, że jej fotel zaczyna się przesuwać. Przerażona odsunęła się krok w tył. Chwyciła nożyczki. W tym momencie była zdolna do wszystkiego. Nagle siedzenie ustało w miejscu. - Wiem, że tam jesteś. Wychodź! - Krzyknęła dzielnie trzymając się swojej "broni". Fotel ani drgnął. - Wychodź! No już... - Nagle usłyszała głuchy dźwięk. Były to kółka od fotela. Dziewczyna spodziewała się najgorszego. Czego? Najprawdopodobniej jakiegoś psychopaty lub seryjnego mordercy. Nie było do ukrycia, że nawet i seryjny morderca będący psychopatą. Przecież takie przypadki też się zdarzają... Pan "Ktoś" się obrócił i na szczęście nie był to nikt groźny. - Austin? Co ty tu robisz? - Spytała zdenerwowana.
- Brawo, pierwszy raz nazwałaś mnie Austin. - Powiedział sarkastycznie. - Czekam na ciebie. - Odpowiedział spokojnie. - Nie mogłaś dzisiaj być w domu. Myślałem, że coś ci się stało.
- To miłe, że się o mnie martwisz, ale nic się nie dzieje. - Westchnęła i usiadła na łóżko. Choć potrzebowała "wygadać się" nie wiedziała jak. Do tej pory umiała jedynie się otworzyć przed Trish. Tak bardzo jej brakowało Hiszpanki.
- Przecież widzę. - Jego wzrok wiele mówił. Nic dziwnego. Chłopak wiedział i słyszał wszystko. To trochę przerażające. Kolejny szkolny szpieg...
- Nic się nie dzieje. Naprawdę.
- A Kira, Kircia, Kirciunia? - Zaczął zabawnie ją przedrzeźniać. Gdyby kiepski nastrój Ally, Brytyjka zaczęłaby się śmiać. Nic z tego. Jedyne, co mogło się pojawić na twarzy dziewczyny to grymas "uśmiechopodobny". - Dlaczego to robisz?
- A jak myślisz?
- Nie wiem...
- Czy my rozmawiamy o tej samej Kirze? Bo ty chyba jej nie kojarzysz.
- Królowa szkoły, nie jest zbyt miła... - Zaczął wyliczać.
- Nie jest zbyt miła? - Spytała oburzona. - Nie miła to może być pięcioletnia dziewczynka reagująca na zabranie jej cukierka. Kira jest wredna, nie ma serca, niszczy innym życie....
- To zdumiewające jak szybko potrafisz skreślić człowieka.
- To ona już dawno wszystkich skreśliła. Kirze jest potrzebna jedynie Kira!
- Więc po co grasz w te gierki? Chcesz być taka jak ona? Cała w pudrze, cekinach i tych innych bibelotach?
- Nie. Chcę być sobą, ale ona musi za to wszystko zapłacić.
- Wiem, że chcesz dobrze, ale powoli się w nią zamieniasz. - Blondyn był dziwnie opanowany.
- Zmieniam się w nią? Niby czemu? Bo chcę dobrze? Większość ludzi nie ma w tej szkole życia. A wiesz przez kogo? Przez pannę Starr. Jestem jedyną osobą, która chce to zmienić.
- A więc chcesz ogniem zwalczać ogień?
- Nie. Chcę ugasić ten pożar pokazując jej jak czują się takie osoby. Jeśli tego nie rozumiesz to wyjdź. - Pokazała ręką drzwi.
- Ale Ally!
- Wyjdź i zostaw mnie samą! - Krzyknęła powstrzymując się od płaczu.
- Jak chcesz. Przemyśl to, albo zostaniesz do końca szkoły Allys. Nie chcę i ty też nie chcesz, aby to się tak skończyło. - Zerknął na wyjście. - Skoro jeszcze tego nie rozumiesz idę. Odezwij się jak zmądrzejesz. Cześć. - I wszedł.

Ally skuliła nogi i spojrzała przed siebie. Miała wiele spraw do przemyślenia. Właściwie to jedną sprawę nazywającą się Austin. Chłopak ma w sobie tyle tajemnic. Najpierw robi jej dziurę w ścianie, później jest taki słaby, że nawet nie może się obronić, a w końcu przychodzi tu i mówi, że się o nią martwi. Nawet Dakotę mogła szybciej pojąć niż jego. Jednak wiedziała, że w tej kłótni to on ma rację. Nie chciała wystawić Alex, jednak wolała nie zadzierać z królową, bo może wrócić ze zdwojoną siłą.
- "Jeśli człowiek każdy człowiek jest podobny do jakiegoś zwierzęcia, to ja jestem przestraszoną trusią." - Pomyślała. Najprostszym rozwiązaniem byłoby odsunąć się z pola walki i uciec najdalej stąd. Jednak to jest zachowanie tchórza, a brunetka nie chciała tak skończyć. Wyjęła telefon i szybko wystukała krótkie "Już tak dłużej nie mogę. Pomóż mi!" i wysłała do Alex. Zgasiła światło i dręczona pytaniami jak najszybciej chciała zasnąć.
- Nie dam deptać sobie po piętach. Niezależnie od tego, czy będę Ally, czy zostanę Allys. - Szepnęła i zamknęła oczy. Po chwili odpłynęła do swojej krainy snów i koszmarów.

~*~

Proszę bardzo. Świeżutki rozdział, prosto z pod klawiatury. Nawet i mi się podoba.
Trochę nad nim siedziałam. Nic dziwnego... Jestem chora i do tego ciężko w szkole... Najchętniej bym zaczęła płakać. Mam tzw. godzinną deprechę. >.<
To tyle z mojego życia.
Jak widzicie wrócił Augustin, ale tym razem jako Austin. Szczerze mówiąc tęskniłam za nim. Teraz ich toszkę pokłóciłam. Nie zabijecie mnie? Pogodzę ich. :)

Odkryłam fajną stronkę: fanfiction.net . Pisze się tam fanciki na wybrany temat. Zastanawiam się, czy by czegoś krótkiego nie zacząć pisać... Oczywiście po polsku! Co wy na to? Też macie tam konto?

Teraz do Cristal: Nie wiem czy zauważyłaś, ale twój ostatni komentarz został usunięty. Nie wiem nawet dlaczego. Mam zdolność do klikania złych przycisków. Wybaczysz mi?

Do napisania!
Harietta.

sobota, 1 marca 2014

Rozdział X: "Tipsy, lakier i łzy!"

Szły roześmiane przez kręty korytarz w stronę olbrzymiej sali. Dogadywały się jakby znały się już od wieków. To dziwne, bo nie minęły nawet dwie godziny. Najwidoczniej by znajomość zakiełkowała potrzeba tylko kilku sekund i dobrego wrażenia, które jest ciężko na brunetce wywołać.
- Gotowa? - Spytała Alex, gdy obie stanęły pod drzwiami?
- Jasne. - Powiedziała poprawiając komicznie wielkie kolczyki i podciągając szczupłe jansy.
- Pamiętaj. Tipsy. - Pokazała na przydługie, trzy sekundy temu przyklejone paznokcie. - Lakier. - Wyjęła z torebki pojemnik i nacisnęła spust celując otworem na włosy Ally. - I łzy! - Przypomniała Dawson i odeszła w stronę bocznych drzwi. Było to zamierzone. Chodziło o to, by inni uważali, że Ally jest zbyt doskonała, by zadawać się z takim "wyrzutkiem", jakim w szkole była Russo.
- Teraz, albo nigdy... - Szepnęła brunetka. - Bardziej wolę nigdy... - Przestraszona całą tą sytuacją chciała się już wycofać. Odwróciła się i zrobiła trzy kroki. - Nie mogę... Alex na mnie liczy. I ta Tarah. - Cały czas mówiła do siebie. Osoba stojąca obok mogłaby pomyśleć, że zwariowała. Na szczęście cały korytarz był pusty. - Czas na zemstę... - Przeciągnęła dłonią po sztywnych włosach, poprawiła usta i z całej siły kopnęła stołówkowe drzwi, przez co uwaga obecnych skupiła się na niej. Nie wiem, czy ktoś by mi w to uwierzył, ale Ally nie była wtedy sobą. Była Allyson - zadziorną lalunią, która już ma na swoim koncie nie jedno przestępstwo... - Z drogi! - Powiedziała przepychając się przez nieznajomych.
- Ally! - Usłyszała znajomy głos. - Tutaj! - Odwróciła się i dostrzegła od niedawna znienawidzoną promienną twarz Dakoty. Siedziała obok jakiejś dziewczyny piszącej esemesy i co chwila poprawiającej włosy. Nie trudno się domyślić, że była to sama Kira Starr. Brunetka spojrzała na nią krzywym wzrokiem, jednak za chwilę przypomniała sobie, o swoim zadaniu.
- Tipsy, lakier i łzy. - Szepnęła i szybkim krokiem podeszła do stolika. - Cześć. - Powiedziała szeroko się uśmiechając.
- Hej Allys. - Odpowiedziała Daka podając Kirze błyszczyk. - Skąd taka zmiana?
- Jaka zmiana? - Spytała zdziwiona. Nie chciała ani trochę pokazać, że gra. - No tak... Dowiedziałam się, że można się ubierać tu dowolnie. Jedynie w święta są mundurki. A więcc... - Przeciągnęła jakby czekała na werble. - Oto prawdziwa ja! - Rozłożyła ręce i znów szeroko się uśmiechnęła. - A ty jesteś... - Udawała, że się zastanawia. Chciała stworzyć wrażenie osoby "nic nie rozumiejącej".
- Kira Starr. - Murzynka podała jej rękę. To było coś niesamowitego... Niewielu nadarzyła się okazja, by poznać, a co dopiero porozmawiać na poziomie z popularną królową.
- Allys. - Odpowiedziała puszczając jej rękę. - Jestem znajomą Daki.
- Nie ty jedyna... - Rzuciła czarnowłosa i spojrzała w drugą stronę. Nie chciała z nią rozmawiać. Pora na jakąś szybką dywersję.
- Jesteś gwiazdą szkoły? - Spojrzała się na popularną krzywym okiem. - Czy może tylko obiektem żartów?
- Coś ty powiedziała?! - Spytała zdenerwowana Starr.
- To co słyszałaś. - Odpowiedziała spokojnie. - Prawda jest taka, że nikt cię nie lubi, bo nie ma nawet takiej możliwości. Jesteś wpieniającą innych laską, która nic, tylko poprawia swoje włosy! - Krzyknęła i już miała się podnosić z krzesła, gdy usłyszała wrzask.
- Allyson! - Odwróciła się i okazało się, że to była Kira. - Stój. - Również wstała z krzesła. Weszła na stolik i podniosła mały talerz. Upuściła go, przez co wywołała wokół siebie zamieszanie. - Patrzcie państwo... - Krzyknęła na całą salę. - Ta tu dziewczyna mnie obraziła. - Ally spuściła głowę. Wiedziała, że plan się nie udał i przez najbliższe dwa lata nie będzie miała idealnego życia. Ba! W ogóle życia w szkole! - Powiedziała, że jestem wredna i niepotrzebna tu. Miała czelność coś takiego mi powiedzieć. - Allys już chciała jak najszybciej uciec. - Dawson! - Kira znów wykrzyczała jej imię. Dziewczyna odwróciła się. - Jesteś świetna. Trzymaj się mnie. - Powiedziała roześmiana. Znów odwróciła się w stronę tłumu. - Od tej pory Allyson Dawson jest nie do ruszenia. Macie na nią uważać. Koniec! Wracać! - Krzyknęła i momentalnie wszyscy wrócili do swoich lunchów. Kira zeszłą ze stolika, a Ally dalej stała bez ruchu. Nie mogła w to uwierzyć. Właśnie wkręciła się w najpopularniejszą paczkę w Mariano High School. Jeszcze chwila, a napiszą o tym w podręcznikach od historii! Zadzwonił dzwonek i wszyscy znów udali się do klas.
- Tu masz mój numer. Dzwoń. Juro zakładamy jansy, różowe bluzki i malujemy usta na czerwono. - Powiedziała zadowolona czarnowłosa i wyszła razem z Dakotą. Ally została sama.
- Wow.... - Powiedziała sama do siebie. - To było takie wow...

~*~

- Allys... twoja kolej! Kręciisz! - Krzyknęła rozradowana Dakota. Siedziały razem z Kirą w jej różowej fortecy. Dla nienawidzącej cukierkowych opowieści, filmów i książek Brytyjki była to prawdziwa męka. Co jakiś czas powtarzała sobie w myślach "Spokojnie Dawson... Nie możesz jej skręcić karku. Nie dzisiaj...". Szkoda tylko, że mało to pomagało. Szczególnie wtedy, gdy zaczęły grać w pytanie lub wyzwanie. Jeśli jest się na tyle odważnym, by wyskoczyć przez okno z parteru, na co jedynie ona się zgodziła zadania wydawały się być proste. Gorzej z pytaniami. Do tej pory nie sprawiały jej kłopotu. Jednak udając Allys, a nie Ally było to trudne wyzwanie.
- Raz, dwa, trzy... - Powiedziała i zakręciła butelką. Wypadło na Kirę. Wszystkie zapiszczały. Niezręczna sytuacja... - Kircia... - Tak właśnie dziewczyny do siebie "musiały" mówić. Kircia, Daki i Allys. Cóż za denerwujący kicz! - Pytanie?
- Niech będzie! - Powiedziała śmiało.
- Dlaczego wszyscy cię lubią?
- Pomyślmy... - Przeciągnęła podjadając lody. To dziwne, że ktoś tak często się objadając dalej ma taką wspaniałą figurę. - Jestem lubiana, bo jestem... - Wzięła do ust kolejną łyżkę. - bogata, ładna i... - Znów nabrała lodów. - ...wredna! - Roześmiała się odkładając pucharek. - Moja kolej! - Wzięła butelkę i zakręciła.
- A więc Dakcia...

~*~

Weszła do pokoju i padła na łóżko "ledwożywa". Była wymęczona ciągłym siedzeniem w różowym królestwie panny Starr. Ciągłe pytania.... To było takie niewygodne! Choć Ally była dobrą aktorką nie umiała aż tak długo kłamać. Nikt chyba aż tak długo nie umie. To było niesamowite! Po raz pierwszy, aż tak bardzo polubili ją ci wielcy "popularni". Ci sami, którzy zawsze na każdym kroku ją prześladowali, wyzywali i ogólnie niszczyli jej życie. Teraz role się odwróciły i ona sama stała się taką osobą. A właściwie nie ona, a Allys. Nie lubiła Kirci, Dakci i przede wszystkim Allys. Nagle zadzwonił telefon, wesoła muzyczka rozbrzmiała po całym pokoju. Spojrzała na wyświetlacz.
- Kircia, Kirciacia, Kirciunia! - Krzyknęła i rzuciła telefonem o poduszkę. - Po co ja się w to wplątałam? - Spytała zdenerwowana i wyszła z pokoju zostawiając w środku telefon z przepięknym zdjęciem Kiry.

~*~

No i mamy dziesiąty rozdział. Jestem z siebie taaaka dumna! :)
Szczerze mówiąc podoba mi się ten rozdział. Powoli akcja się rozkręca i zacznę przechodzić do rzeczy. Będzie ciekawie :3
Jak widzicie trochę lepiej poznaliście Kirę. Od razu mówię, że nie będę robić z niej pustej panienki. Trochę nad nią będę musiała posiedzieć. Co do Austinka to pojawi się znów niedługo. Wiecie... Nie mogę innych zaniedbywać, ale spokojnie! Będzie Auslly i ja wam to na "sto pro" gwarantuję!
Pisałam w ekstermalnym tępie (przez dwie godziny). Panie i panowie... Mamy nowy rekord!
Mamy sobotę, juto będzie niedziela i znów poniedziałek, wtorek... Życzę wam powodzenia! Mi szczerze by się też przydało xD
Tak wgl. Czyta ktoś te dopiski? Nie zdziwię się jeśli nie... Przyzwyczaiłam się, że nikogo nie obchodzę :)

Pozdrawiam!
Harietta <3
(Jak ja kocham tego gifa! *.*)