- Kompletnie cię nie rozumiem... Przecież to jest dobry plan! - Powiedziała zdenerwowana Alex wchodząc do domu Ally.
- Dobry... Szkoda tylko, że ja na nim ucierpię. - Powiedziała wspominając w myślach wczorajszą rozmowę z Austinem. - Jeśli coś pójdzie nie tak...
- A skąd masz taką pewność, że coś pójdzie nie tak?
- Alex, posłuchaj mnie. Jeśli wyjdzie na jaw, że to wszystko to przekręt skończę życie w szkole. Nie chcę do końca liceum słuchać tego słodkiego głosiku Kiry nazywającego mnie "Allys".
- Nie będzie źle. Gdy zniszczysz...
- Zniszczysz? - Nagle Ally jej przerwała. Zrozumiała, że role się tym razem odwróciły. Tym razem ona jest Austinem Wspaniałym, a czarnowłosa złą Allys. - Nikt nie zasługuje na zniszczenie. Nawet ktoś taki jak Kira Starr. Chcesz, abym była szkolną zołzą?
- Co cię napadło? Jeszcze wczoraj byłaś żądna zemsty...
- Zemsty? Ona mi nic nie zrobiła. Wręcz przeciwnie, traktowała mnie jak przyjaciółkę, a nie jak pośrednika. Choć już zrobiła dużo złego to ja na nią złego słowa powiedzieć nie mogę. Jeśli chcesz się mścić to proszę. Ale beze mnie. - Powiedziała ścierając gruby makijaż, który zrobiła z powodu spotkania.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że się wycofuję. Dziękuję i przepraszam.
- A więc tchórzysz?
- Tak. Czasem jest to jedyne wyjście.
- Ty wiesz co ona zrobi, gdy się o tym wszystkim dowie? - Spytała wściekła Russo.
- Tak i właśnie dlatego chcę jak najszybciej się przyznać.
- Ally, proszę cię. Jeśli nie chcesz tego robić to poczekaj jeszcze z dwa dni. Nic więcej od ciebie nie chcę.
- Przemyślę to. - Ugięła się. - Mogę zostać sama?
- Jasne. - Jak zwykle pięknie uśmiechnęła się i wyszła.
Ally znów została sama. Miała mętlik w głowie. Z jednej strony Alex, której nie chciała zawieść. Obok niej Tarah, która już chyba nie mało łez wylała przez Kirę. Dodatkowo mamy Austina, który nie wiadomo czemu jest taki przekonujący lub jak ona to nazwała... Mądry. Potrzebowała porozmawiać z kimś. Problem był tylko taki - nie wiedziała z kim. Nikomu tu nie ufała lub wolała się nie odzywać. Spojrzała na swoje kontakty. Została tylko jedna jedyna, ale najlepsza w świecie osoba. Trish. Ona jej nigdy nie zawiodła. Włączyła komputer i sprawdziła Skype. Na szczęście była dostępna. Bez mniejszego zastanowienia nacisnęła na myszkę i natychmiast połączyła się z przyjaciółką. Po kilku sekundach oczekiwania jej oczom ukazała się radosna twarz przyjaciółki.
- Cześć Trish.
- Ally! - Pisnęła uradowana Hiszpanka. - Tak za tobą tęskniłam!
- Ja również. Brakuje mi ciebie. - Powiedziała ze smutkiem.
- Nie jesteś jedyna... Opowiadaj co tam w Miami.
- Nie najlepiej... - Jej wzrok błądził gdzieś daleko. - Mam kilka problemów.
- Opowiadaj co się stało.
- Dobrze... A więc zaczynamy... - Westchnęła i zaczęła opowiadać całą historię.
To niewiarygodne jak taka niska osóbka może aż tak szybko wszystko zrozumieć. Choć dziewczyna tak nie wyglądała miała ogromną mądrość. Niestety lub na szczęście potrafiła ją wykorzystać w rozmowie z Ally. Dawała jej rady jakich nie znalazłby nikt w najlepszym psychologicznym czasopiśmie. Gdy obie dziewczyny jeszcze mieszkały obok siebie w Londynie często śmiały się, że będą mogły "wygryźć" panią Dawson z jej interesu. To zabawne, że potrafiły zrozumieć się bez słów. Jak prawdziwe przyjaciółki.
- Jak myślisz? To pomoże? - Spytała rozkojarzona Allyson.
- Raczej tak... To zawsze działa. - Odpowiedziała Patricia patrząc przyjaciółce głęboko w oczy. - Po pierwsze znajdź tego chłopaka... Jak on się nazywał?
- Augustin. - Pomogła dziewczyna.
- A nie jakoś tak Austin czy coś?
- Ciągle się mylę. Już powiedziałam tak do nie go z pięćset razy... - Powiedziała uderzając ręką o czoło.
- A więc, znajdź go i z nim porozmawiaj. Coś mi się wydaje, że on jako jedyny ma tu głowę na karku. Później porozmawiaj o tym z tą Alex, o której mi mówiłaś i przemyśl to jeszcze raz.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się dziewczyna. To było nienaturalne. Niby ktoś za takie wspaniałe rady mówi ci jedynie "dziękuję", a ty wiesz, że to najlepsza nagroda. Tak właśnie było z de la Rosą. - A co słychać u ciebie?
- No wiesz... - Zaczęła.
- Trish! Gdzie jesteś? - Z dala od monitora słychać było cichy głos młodszego brata Trish, czyli JJ de la Rosy.
- Czego chcesz? - Spytała podirytowana siostra.
- Choć tutaj! - Krzyknął.
- Przepraszam cię Ally, ale dzisiaj już chyba nie pogadamy. Może jutro? - Spytała smutna czarnowłosa.
- Jasne. Zawsze. - Szepnęła dziewczyna i rozłączyła się.
~*~
- Jakby tu to wszystko zacząć? - Spytała siebie Ally. Była w drodze do domu chłopaka. Dobrze wiedziała co robi. Trish jeszcze nigdy się nie pomyliła. - Cześć Augustin to ja All... - Nagle przerwała. - Austin, Austin, Austin! Wbij to sobie wreszcie do głowy! - Mówiła zdenerwowana bijąc się po głowie. Nagle zauważyła, że stoi pod domem Moonów. Podeszła pod drzwi i zapukała. Nikt nie otwierał. Powtórzyła czynność. Dalej nikogo nie było. Stwierdziła, że dom jest pusty i najlepiej wrócić tu jutro. Zawróciła i nagle usłyszała cichą melodię i czyjś głos. Szła z dźwiękami pianina. Nie były one daleko. Okazało się w tym samym domu. Przybliżyła się do okna i schowała się za otwartą okiennicą. Stąd mogła usłyszeć wszystko.
-Don't be scared to show me
Something real
We'll never know
Holding back what we feel
I'm into you so tell me you
Feel the same
And that's all it takes
Cause... - Ktoś śpiewał pięknym głosem. Ally postanowiła się lekko wychylić i zajrzeć do środka.
- To Austin. - Szepnęła do siebie i usłyszała, że nagle dźwięki ustały. Najprawdopodobniej chłopak ją usłyszał. Szybko schowała się i postanowiła już się nie odzywać. Chłopak obejrzał się dookoła i stwierdził, że nikogo tu nie ma. Postanowił grać dalej.
- Girl you could be mine
Once in a lifetime
So open up your heart
Show me who you are
Show me who you are
Show me who you are
So open up your heart
Show me who you are - Ally lekko się wychyliła i oparła się o okno. Nie zauważyłby jej, gdyby nie to, że wpadła przez nie do środka. Przerażony chłopak natychmiast obrócił się za siebie i zobaczył dziewczynę z głową w wazonie. Nawet nie możecie wyobrazić sobie jego miny. Ally próbowała wyciągnąć głowę z mokrego wazonu. Nie udawało to jej się.
- No cześć! - Powiedziała udając, że wszystko jest okej. - Co tam?
- Dobrze, a co tam w wazonie? - Dociął jej uśmiechając się.
- Mokro i brudno... Byś tak może czasem go umył?
- Byś tak może czasem nie podsłuchiwała? - Spytał zabawnie ją przedrzeźniając.
- Ja wcale tak nie mówię!
- To oznacza, że jeszcze się mało znasz. - Spojrzał na nią. - Choć, pomogę ci z tego wyjść. - Pociągnął za dno. - Coś nie wychodzi...
- Nie żartuj ze mnie.
- Nawet nie wiesz jakbym chciał. - Pociągnął ją jeszcze raz, mocniej. Dziewczyna krzyknęła z bólu. Nic dziwnego, gdy ktoś ją ciągnął za głowę!
- Przestań! To boli!
- Czyli musimy roztrzaskać wazon... - Powiedział i wyciągnął komórkę. - Cześć Sarah. Słuchaj... Muszę rozbić twój różowy wazon. - Poczekał chwilę. - Ally w nim utknęła. To ta dziewczyna, której uderzyłem w ścianę. Ma się te znajomości, co? To mogę? Spokojnie... Odkupię ci nowy. Okej, dzięki. - Rozłączył się. - To gdzie my mamy młotek.... - Powiedział rozglądając się za upragnionym przedmiotem. - O tutaj go mamy!
- Co?! Młotek?! Austin, nie, nie, nie, nie, nie... Jeśli myślisz, że dam ci się uderzyć tym czymś to się mylisz! - Dziewczyna zaczęła głośno krzyczeć.
- Nie kręć się, bo nie wyceluję.
- Zostaw mnie! Spędzę resztę życia w chińskim wazonie w kwiatki. - Dodała ze smutkiem.
- Jesteś pewna? - Powiedział śmiejąc się. - Ostatnia szansa...
- Nie i nie... - Odpowiedziała uparcie. W tej chwili z pokoju wybiegł głuchy dźwięk. Był to Austin, który bez zastanowienie uderzył w wazon. Dookoła leżały odłamki mokrej porcelany, a w środku stała przemoczona i na dodatek wściekła Allyson. - Miałeś mnie zostawić!
- Sama się o to prosiłaś... Właściwie... Po co tu przyszłaś?
- Chciałam z tobą pogadać, ale nikt nie otwierał. Później jak wracałam to usłyszałam muzykę i za nią szłam. I oto "tamtaradam!" mam głowę w wazonie!
- Czyli jednak miałem rację?
- Jak nikt inny. Śmiało... Nabijaj się.
- Nie chcę i nie będę.
- Czyli jesteś dobrym człowiekiem. - Powiedziała uśmiechając się. - Ta piosenka, którą śpiewałeś... Jest świetna!
- Jaka piosenka?
- No ta, którą śpiewałeś.
- Ja nie umiem śpiewać. To było z radia.
- Ach tak? - Podeszła do otwartego pianina. - Piosenki Austina Moon'a. Mamy tu nową.
- To z internetu! - Blondyn ratował się na każdy sposób.
- Jasne... Czyli nie jestem jedyna, która lubi muzykę.
- Też ją lubisz? - Spytał uradowany. - Jak inni ludzie... - Dodał ukrywając ogromny uśmiech.
- Tak... Jak inni ludzie. - Usiała na krzesełku i zerknęła w nuty. Po chwili z pianina rozległy się wspaniałe dźwięki. - Girl you could be mine once in a lifetime. So open up your heart... - Nagle zatrzymała się i spojrzała na zdenerwowanego chłopaka. - O kim to jest?
- O nikim... - Szybko odpowiedział z zamiarem zmienienia tematu. - A ty... Jak długo grasz?
- Od dziecka... Mój tata mnie nauczył. - Jej oczy zaszły łzami. - A dwa lata później miał wypadek. - Uroniła jedną łzę. Austin szybko do niej podbiegł i mocno ją przytulił.
- Hej... Nie płacz, ile można?
- Skąd wiesz, że już dużo płakałam.
- Nie wiem przeczucie? A teraz choć.. Pomożesz mi to skończyć. - Usiadł obok niej i jeszcze raz zagrał tą melodię.
~*~
- Pamięta ktoś, która jest godzina? - Spytała zmęczona Ally padając na łóżko chłopaka.
- Późna. - Odpowiedział i usiadł obok niej.
- Jutro poniedziałek, czyli Allys wraca... - Powiedziała ze smutkiem.
- Na pewno chcesz dalej być przebierańcem?
- A mam inny wybór? - Spytała podnosząc się.
- Tak, masz. Zrezygnuj.
- Mam zostać tchórzem? - Spytała opierając się o niego ramieniem.
- Wolisz być Allys?
- Sama nie wiem... - Spojrzała mu w oczy. Były takie... duże. Po raz pierwszy poczuła od przyjazdu tu, że komuś ufa. To było dziwne, bo poznała już tyle fantastycznych osób. - Muszę już iść.
- Na pewno?
- Zgadza się. - Niechętne podniosła się i podeszła do okna otwierając je. - Cześć. - Powiedziała i wyskoczyła przez nie.
Tak właśnie skończył się ten dziwny dzień...
~*~
A oto i prezent dla kochanych przeze mnie fanatyków Auslly. Rozkręęcaam się!
Choć rozdział był... kiedy to on? Nie ważne... Wiem, że niedawno. Stęskniłam się za wszymi komentami, więc jest! <3
Jutro dzień kobiet. Najlepszego laski! Życzę jak najwięcej weny ;*
Powrócił do na Wielki Trichini! Kto się cieszy, kto? Jeszcze jedno. Kto mi powie co to za piosenka była w rozdziale? Dam lizaczka xD
Pozdrawiam
Harietta.