- Co ja niby takiego zrobiłem? - Spytał przerażony blondyn.
- Co takiego? Co takiego?! - Szatynka stawała się coraz bardziej wściekła. - Może to takiego, że wyjechałeś mi w ścianę! Koleś, to według ciebie nic takiego?!
- Nie ja tylko... Ja... - Blondyn zaciął się. W tej chwili dziewczyna była jak tykająca bomba. Nie wiedział, które wypowiedziane słowo mogło spowodować wybuch złości. Całe szczęście, że do akcji wkroczyła pani Dawson.
-Allisia, spokojnie. Wystraszysz chłopaka i ci nic nie powie. - Powiedziała z dziwnym spokojem.
- Nie daruję mu! - Allys krzyczała dalej. - Już wiem! Też mu zrobię dziurę. - Wzięła spory zamach.
- Tylko błagam, nie w twarz! - Krzyknął chłopak błagalnym tonem.
- Uuu... Prawdziwy maczo! - Roześmiała się Brunetka i puściła koszulę chłopaka, powodując nieprzyjemną randkę z podłogą. Wtem w domu rozbrzmiał stukot obcasów. Zza zakrętu wybiegła około dwudziestoletnia blondynka z butami większymi niż ona.
- Austin! - Krzyknęła wchodząc do pokoju. - Kto przyszedł?
- Jakaś nowa w szkole. - Powiedział ledwożywy chłopak. - Chyba zapaśniczka... - Syknął z bólu.
- Ojej... Przepraszam cię, ale to taki odruch na kompletnych palantów. - Odgryzła brunetka ironicznie piskliwym głosikiem.
- Jestem Sarah Moon, siostra Austina. - Blondynka przedstawiła się zabierając głos.
- Wjechał samochodem w ścianę naszego domu. - Powiedziała Penny z dziwnym spokojem.
- Ale Austy nie ma samochodu. - Zaśmiała się dziewczyna. - Ostatnio swój skasował, gdy wjechał w inny. Od tamtej pory ja muszę go wozić swoim... - Przerażona zawiesiła głos. -Co zrobiłeś Chubsowi?! - Krzyknęła na chłopaka.
- Siostrzyczko... Twój ukochany samochodzik jeździ teraz niebiańską autostradą. Spokojnie odkupię ci go. - Powiedział przestraszony sytuacją blondyn. Nic dziwnego. Z jednej strony Sarah, a z drugiej Ally. To złe rozmieszczenie...
- Oby... Mój malutki różowiutki... - Powiedziała cicho ze łzami w oczach. - Co możemy zrobić w tej sytuacji? Na pewno odpowiemy za wywołane szkody. - Spytała już po przejściu straszliwej, minutowej żałoby.
- Mam taką nadzieję. - Odpowiedziała już uspokojona Allys. - Zostaw mi swój numer, ja też ci dam swój. Zadzwonię jak już będę wszystko wiedziała.
- 389 34... - Blondyn zaczął wymieniać cyfry.
- To było do mnie kretynie... - Westchnęła wymownie spoglądając na chłopaka. - 783 245 2894. - Podała liczby i następne wzięła kartkę od brunetki. - Chodzisz tu do szkoły? Nigdy cię nie widziałam. - Sarah postanowiła, że zmieni niewygodny temat do rozmowy.
- To dlatego, że jestem tu już od niedawna, właściwie od środy. - Powiedziała uśmiechając się. - Od jutra jestem w Mariano High School.
- Czyli pomęczysz się z Austinem... - Szepnęła do dziewczyny wychodząc z pokoju. - Przepraszam, ale muszę oddzwonić w sprawie pracy. - I wyszła zostawiając brata samego z rozzłoszczonymi pannami Dawson.
- To my już lepiej...
- Tak... Jeśli chcecie. - Dokończył zdanie brunetki. - Cześć. - Uśmiechnął się do niej. - I do widzenia. - Zbliżył się do drzwi i je zamknął. Drogę powrotną dziewczyna spędziła w milczeniu. Nic nie mówiła matce. Po prostu nie wiedziała co mogłaby jej powiedzieć. Szły obok siebie rozglądając się po Miami. Było ono przepiękne. Niebo było bezchmurne, a księżyc pełny i jasny. Niedaleko znajdował się ocean. Delikatna bryza przyjemnie wiała rozwiewając Ally jej bujne włosy. Jej oczy były teraz takie piękne. Można powiedzieć, że się śmiały. Tak, śmiały się... Duże, wyglądające jak lampy oświetleniowe znajdujące się nad nimi.
- Mamo, - Szepnęła spoglądając na swoją rodzicielkę. -dziękuję.
- Nie rozumem...
- To dzięki tobie tu jestem. Spójrz... - Pokazała ręką na krajobraz. - Czy widziałaś piękniejszy widok? Ostatnio ci tego nie mówiłam, ale kocham cię.
- Też cię kocham... - Zawiesiła głos i nie wiedziała co dalej powiedzieć. - Allisia.
- Lubię kiedy tak do mnie mówisz. - Uśmiechnęła się.
- Przecież tego nienawidzisz! - Zaśmiała się kobieta.
- Powiedzmy, że żartowałam. -Powiedziała przytulając się do matki. - Ale lepiej tak więcej do mnie nie mów. - I obie wybuchły szczerym śmiechem. Wróciły do domu w wyśmienitych nastrojach. Nie przeszkadzała im nawet gigantyczna dziura. Co mogło by popsuć idealny wieczór? Nic i tak na szczęście już pozostało.
Na drodze Ally pozostał już tylko jeden problem - szkoła. W tym całym zamieszaniu zapomniała, że nawet nie wie gdzie ona jest... Jeden telefon do Daki i sprawa załatwiona. Spróbowała jeden, później drugi i trzeci raz. Nikt nie odbierał. Jeszcze raz zadzwoniła pod podany przez koleżankę numer. W słuchawce słychać było melodyjny głos.
- Przepraszamy, nie ma takiego numeru. - Szkoda tylko, że nie rzekomej właścicielki telefonu. Brunetka z całej złości wcisnęła komórkę między poduszki w salonie. Wydawało jej się, że z dziewczyną jest coś nie tak. Była taka... Tajemnicza. Nie pamięta jej adresu, chyba w ogóle go nie dostała. Nie wie nic o jej znajomych, przyjaciołach, rodzinie... Nie wie czego się boi, co lubi, a czego nie znosi. Jedyne czego się dowiedziała to to, że Australijka lubi spódnice w kropki i truskawkowe lody. Przez te kilka godzin Dakota wypytywała się jej o wszystko. Dawson nie miała nawet szansy na zadanie choć jednego pytania. Wyglądało to trochę jak... Wywiad! Z tego co było jej wiadomo lub nie wiadomo jej znajoma nie jest żadną dziennikarką. Po co jej aż tyle informacji? I jeszcze tam w sklepie, gdy szła jakaś dziewczyna z telefonem. Daka była tak jakby... Przestraszona... Tylko czego? Może się z nią nie lubi? Nie... Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. A może... To Allyson Dawson jest tym wrogiem?
~*~
Słabo jakoś >.<
Wiem... Zaraz napiszecie, że jest super, fenomenalny itd. Ja muszę trochę ponarzekać.
Zrobiłam totalny mix: bójka, "urocza" scenka i skrócona wizyta w biurze detektywistycznym. Nie wiem, czy jest na Ziemii osoba, której się to podoba (Albo przynajmniej to zrozumiała xD). Może później będzie lepiej.
Mam już z milion pomysłów na nowe blogi. Nagle sobie myślę "Helloł! Jesteśmy w szóstym rozdziale! Ogarnij się... -.-' " i dalej się zastanawiam co zrobić, żeby to, co piszę miało jakiś taki malutki sens.
Pozdrawiam Agatkę, która pewnie i tak tego nie czyta. I dobrze słońce robisz! Szkoda życia na to "coś". xD
Najchętniej założyłabym drugiego bloga o czymś innym, innym, ale już szablon jest zamówiony i wy tu czasem zaglądacie. Nie chcę was zawodzić, choć czasem myślę, że lepiej by było już to wszystko skończyć...
Jak widzicie pojawiła się siostra Austina, ale ona będzie tylko miała jedynie kilka wystąpień, a moje lenistwo zobowiązuje mnie do nierobienia jej KP. Chyba wiadomo, że nazywa się Sarah Moon i postać to Rydel...
Najbliższy rozdział pokaże się jak tylko wyjdę z mojej kilkudniowej depresji. ^.^
Harietta <3
Ps. Harietta się chwali - Dostałam pięć z geografii. Jakim cudem, nie wiem. Życie na trzy sekundy stało się takie pięknee!

czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRozdział jest super! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńZajebisty!!! *-* P.
OdpowiedzUsuńPrześwietny rozdział ♥ No cóż, niestety chłopacy ostatnio tracą na władzy. Taki ich los xd
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na next'a.
Weny :>
Przepraszam, ale kompletnie nie umiem komentować #.# I sorki za pomyłkę w nazwie :D Moja klawiatura ostatnio cały czas próbuje spłatać mi figla. A może to moja nieuwaga... Hmm, mniejsza z tym. Czekam ♥
Fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)