wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział XVIII: "Przegrałam 10 dolarów..."

Zrobiło się zimno, czego Ally nigdy nie lubiła. Powoli odsunęła się i spojrzała na twarz chłopaka. Z nieznanej przyczyny zrobiła się smutna.
- Ja, ja... Nie mogę Austin. Przepraszam. - Wyszeptała i jak najszybciej uciekła. Z jej oka wypłynęła kolejna łza. Odwróciła swój wzrok i nikogo nie dostrzegła. - "Pewnie się mną nie przejmuje." - Pomyślała i zwolniła kroku. Podeszła do barierki i oparła się o nią zasapana. Nie lubiła i nie mogła biegać. Nigdy się to dobrze nie kończyło. Rozmyślała głośno oddychając. - Po co ja to zrobiłam? - Wysapała.
- Sam się zastawiam. - Usłyszała odpowiedź. Głos był jej znajomy. Odwróciła się i zobaczyła blondyna. - Wszystko w porządku?
- Nie wiem... Zachowałam się głupio. - Powiedziała zawstydzona.
- Ludzie robią różne głupie rzeczy i się nie zastanawiają. To co? Zapominamy i robimy powtórkę?
- Jasne. - Uśmiechnęła się. - Ale później, bo teraz nie mam siły.
- No dobra... - Powiedział zawiedziony - Idziemy?
- Nie... Mam... Siły... - Wysapała.
- A więc cię zaniosę.
- Żartujesz sobie?! Chyba wiesz, że mam lęk wysokości.
- Dasz radę. - Podszedł do niej i wziął ją na ręce. Ciekawie to wyglądało, gdy mała brunetka krzyczała bijąc rękami Austina. Pewnie zabawnie. - I jak przeżyłaś? Spytał, stawiając na ziemie zdenerwowaną Allyson.
- Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób! - Powiedziała robiąc przerwy między słowami. - Mogłam spaść i coś sobie zrobić!
- Nie dopuściłbym do tego...
- Ooo... Jakie urocze! - Powiedziała Ally rumieniąc się. - A teraz choć! - Dodała ciągnąc go za rękę. Weszli gdzieś, gdzie było dość ciemno. Choć nikt ich nie zauważył, czuli się wspaniale. Pociągnęła go dalej i weszli za jakąś kotarę.
- Gdzie jesteśmy? - Spytał rozglądając się dookoła.
- Robimy powtórkę.
- Tym razem mi nie uciekniesz?
- Nie mogłabym. - Wyszeptała i zamknęła oczy. Co było dalej? Cóż, chyba sami się już domyślacie...

~*~

- A później książę odprowadził księżniczkę do domu i żyli długo i szczęśliwie. - Powiedziała do komputera widząc po drugiej stronie Trish.
- Nie mogę w to uwierzyć, że jesteście razem. A jeszcze bardziej nie mogę w to uwierzyć, że przegrałam 10 dolarów w zakładzie z Sue. - Dodała naburmuszona.
- Tak, ja też nie... - Przerwała. - Czekaj. Co? Jak to założyłaś się z Sue? O co?
- O to, kiedy będziecie razem. Ona mówiła, że za kilka dni, a ja, że za miesiąc, rok...
- Obstawiałaś, że aż tak długo?
- No ja bardzo przepraszam, ale masz refleks pięćdziesięcioletniej zakonnicy. - Czarnowłosa broniła się. - Ej, ale to nie ja wymyśliłam ten zakład. Skąd w ogóle twoja kuzynka wzięła do mnie numer?
- Nie wiem... Pewnie zabrała mi w nocy telefon i zadzwoniła. Ale ja jestem szczęśliiiiiwa! - Wykrzyczała padając na łóżko.
- A ja jestem taka zmęczoona. - Odpowiedziała ziewając. - Denerwuje mnie to, że między nami jest różnica pięciu godzin.
- Trish. - Powiedziała wstając. - U mnie jest teraz dwudziesta. A u ciebie piętnasta.
- No i...? Ja i tak jestem śpiąca. - Mruknęła rozkładając się przed laptopem. - Ostatnio zatrudniłam się w nowym sklepie.
- A co z posadą ratownika?
- Zwolnili mnie. Nazwali to niekompetencją. Nie rozumiem ich. Co z tego, że nie umiem pływać? Widziałaś kiedykolwiek pływającego ratownika?
- Tak. Na plaży, gdy inni tonęli.
- Nie prawda! Ratownik musi siedzieć na tym dziwnym podwyższeniu, opalać się i przez lornetkę szukać ładnych facetów. Jeśli to jest chłopak - dziewczyn.
- Ty wiesz, że przez tą lornetkę, to powinnaś szukać potrzebujących pomocy?
- Hej, gdybym to wiedziała, to bym dalej tam pracowała. Teraz jestem w sklepie z butami. Noszę wielkiego buta na głowie.
- Na ile dni tam zostaniesz?
- Na zawsze. A co ty myślisz? Tym razem wytrzymam dwa tygodnie, zobaczysz! - Zadzwonił jej telefon. - Halo? Aha, tak... Super. - Rozłączyła się. - To zaczynam w następnym tygodniu. Wiedziałaś, że gdy mam pracę, to nie mogę siedzieć w domu?

~*~

- A więc Romeo nie mógł być z Julią, ponieważ...? - Spytała Kira siedząc nad książkami wspólnie z Ally. Dziewczyna jej nie odpowiadała. - Nie mógł być z Julią, ponieważ...? - Powtórzyła pytanie, jednak tym razem głośniej. Nadal cisza. - Ally. - Powiedziała, a przyjaciółka nagle się ocknęła. - Cześć, jestem Kira, mówię do ciebie już jakąś godzinę...
- Nie, nie, nie... Przepraszam cię. Jakoś tak nie mogę się skupić. - Odpowiedziała wreszcie. - Cały czas myślę o tym... Egzaminie! Tak, tak, tak... Egzaminie. Nie mogę nic zapamiętać.
- To może zamiast myśleć o Austinie, to może skup się na książce? - Spytała przerzucając kolejną stronę.
- Masz racje, powinnam... - Urwała. - Zaraz, zaraz... Skąd ty wiesz, co ja myślę?
- Przeczucie? A tak na serio to nawet nie wiesz, ile znajomości ma twoja przyjaciółka...
- Trish ci to powiedziała? Napisz jej, że nie żyje. - Dodała naburmuszona. - A teraz wracamy do Romea i Julii. A więc on nie mógł być z nią, bo ich rodzice się kłócili.
- Świetnie! Następne pytanie...

~*~

Brunetka zerknęła okiem na swoje pudełko lodów. Kończyła już drugie. Zakręciła w nim łyżeczką i westchnęła. Dlaczego w Miami musi być tak okropnie gorąco? Rozłożyła się na sofie i nacisnęła guzik na pilocie. Jak tak dalej pójdzie, to utyje za kilka tygodni. Wyjrzała przez okno. Piękne słońce, delikatny wiatr... W Londynie rzadko kiedy pojawiała się tak piękna pogoda. Gdyby nie ciągłe zmęczenie spowodowane słońcem, którego miała już dość, pewnie dawno by już siedziała na zewnątrz lub skakała na trampolinie. Z każdą chwilą coraz bardziej jej się wydawało, że są już wakacje. Zerknęła na kalendarz - mamy grudzień. Zwykle ten miesiąc kojarzył jej się ze śniegiem, świętami... No dobra, z deszczem. A tu? 27 stopni i brak deszczu lub śniegu. Choć nienawidziła zimna, nie przepada także za upałami. Cóż robić? Położyła głowę na poduszkę i zamknęła oczy.

~*~

Ally powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się dookoła i pierwsze, co zobaczyła to czyjeś nogi. Dwa cieniutkie patyczki owinięte materiałem. Podniosła się i zaspanymi oczyma dostrzegła czarną grzywę.
- "To nie Augustin..." - Pomyślała. Chłopak obrócił się, więc Ally mogła zobaczyć jego twarz. Aż serce jej szybciej zabiło, a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Jake! - Wykrzyczała szczęśliwa i podbiegła do przyjaciela.

~*~

1. Przepraszam, że z takim poślizgiem, ale pomysły mnie opuściły... ;-;
2. Jest nowa postać jak widzicie. Podkreśliłam ostatni wyraz, żeby nie było, że rozwalam wam Auslly. :)
3. Niedługo święta = wyjeżdżam. Rozdział może znów pojawić się później.
4. Ostatnio zaczęłam słuchać coverów. Słyszeliście kiedyś o Chrissy Constanza? Jak nie, to posłuchajcie, bo ja się w tym głosie zakochałam! *.*
5. Mam zły humor, bo moja skarbonka świeci pustką, a "muszę" sobie kupić Louder, Simsy, torbę, buty i taką ładą kurtkę z wystawy w Reserved. Nie tykać! Jest moja! xD
6. Jak myślicie? Kim będzie Jake?
7. Niedługo Wielkanoc! Wesołego Alleluja!

Pozdrawiam!
Harietta.

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział XVII: "Posłuchaj serca!"

- A więc już wracacie? - Spytała nad ranem zaspana Ally, widząc stosy walizek czyhających pod drzwiami.
- Niestety tak. Mamy samolot za trzy godziny. Chcemy jeszcze zajechać do miasta, żeby podpisać kilka papierów. Ale jeśli chcecie, to mogę sama pojechać. Susi, zostaniesz?
- Jasne. - Odpowiedziała krótko blondynka i po cichu weszła do królestwa kuzynki.
- To ja już idę i biorę ze sobą bagaże. - Powiedziała kobieta zbierając kolorowe torby. - Nie otwierajcie tylko nikomu nieznajomemu drzwi i nie zapalajcie gazu i...
- Dobrze, będziemy grzeczne. - Ally szybko ucięła temat zanim jej rodzina, która jest z natury ogromnie gadatliwa, znów nie będzie mogła opanować swojego języka. Podbiegła do drzwi i szybko je zamknęła, gdy Monica wyszła. Pobiegła do swojego pokoju, gdzie zastała uśmiechniętą Susannah, która jak zwykle coś wycinała i kleiła. Ah, te plastyczne talenty!
- Co robisz? - Spytała zaglądając jej przez ramię.
- Zaraz się dowiesz... - Odpowiedziała szesnastolatka szatańsko się uśmiechając. Wzięła jakąś kolorową karteczkę i pobiegła do pułki ze zdjęciami. Chwyciła jedno z nich i dokleiła coś do ramki. Szybko odbiegła i błyskawicznie zamknęła się w szafie. Ally chwyciła ramkę i przeczytała.
- Nie żyjesz! - Wysyczała i pobiegła za kuzynką, by pokazać jej, jak wygląda zemsta za przyklejanie napisów do jej zdjęć.
Co tam było na tej kartce? Napis "Mój przyszły chłopak" i niewielka strzałeczka. Na kogo się pytacie? Na uśmiechniętego Augustina.

~*~


- Ale tak na serio nic ci się w nim nie podoba? - Spytała blondynka przeczesując włosy.
- Nie... Jest wiele rzeczy które w nim lubię... - Odpowiedziała stanowczo.
- A więc... - Powiedziała machając zachęcająco ręką.
- No... Lubię spędzać z nim czas.
- Dalej...
- Lubię jak się denerwuje, gdy mówię na niego Augustin.
- Aha. - Odpowiedziała przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Sue uwielbiała swój wygląd, jednak nie była jakąś pustą panienką zapatrzoną w siebie.
- Lubię jego uśmiech. Jest taki ładny, gdy się śmieje. - Dodała rozmarzona. Kuzynka odwróciła się i spojrzała na wesołą dziewczynę. - O! I jeszcze lubię jak wpadam w jakieś tarapaty, a on mnie wtedy z nich wyciąga. Czuję się wtedy jak pani w opałach, gdy ratuje ją piękny Superman... I jeszcze...
- Ally. - Przerwała brunetce. - Nie za dużo wymieniłaś? Słońce... Ty się w nim zakochałaś.
- Nie! - Szybko zaprzeczyła. - Może... Nie wiem. Pomóż mi!
- Niestety. W głowie ci nie siedzę. Musisz sama się z tym uporać.
- Ale co ja mam zrobić?
- Musisz... - Przerwał jej klakson samochodu. - To mama. Muszę iść. - Chwyciła torbę i telefon. Otworzyła drzwi.
- Ale co muszę?
- Musisz być przede wszystkim sobą. Posłuchaj serca! Ono zna odpowiedź. - Chwyciła za klamkę, rzuciła krótkie "cześć" i wyszła zostawiając Allyson samą z jej sercem...

~*~

Musimy się spotkać - Taką wiadomość dziewczyna wysłała do przyjaciela. Długo nie musiała czekać. Za kilka minut oboje siedzieli nad jeziorem i patrzyli jak spokojnie przesuwa się tafla wody.
- Co wczoraj ode mnie chciałeś, zanim zagoniłam cię do sprzątania? - Spytała Ally patrząc przed siebie.
- Sarah uparła się, że chce nowy wazon, wiesz, ten który miała rozbiłem, by ratować twoją głowę. Chciałem się zapytać, czy poszłabyś ze mną do sklepu. Nie znam się na tych chińskich kwiatkach... Ale chyba nie po to do mnie pisałaś?
- Chciałam... - Zatrzymała się, zastanawiając, co powiedzieć. - Lepiej cię poznać. - Jednak strach wziął górę.
- Poznać mnie? - Spytał zdziwiony.
- Tak. Znamy się krótko, a już jesteśmy przyjaciółmi. Mało o tobie wiem.
- Dobra. To ja będę zadawać ci pytanie, a ty na nie opowiadać. Później ty pytasz mnie, a ja odpowiadam. Zgoda?
- Jasne.
I w ten sposób zaczęli zabawną grę, która w ten sposób ich do siebie zbliżyła. Austin dowiedział się, jaki jest ulubiony kolor Ally, jej ukochana gra, zespół, jak ma na drugie imię, czy ma jeszcze jakąś rodzinę... Natomiast Ally pytała się o dość błahe, ale zabawne rzeczy. Na przykład dowiedziała się, że chłopak szybciej uwierzy w jednorożce niż zebry... Było zabawnie i wesoło. Aż do jednego pytania.
- Czego się najbardziej boisz? - Spytał uśmiechnięty.
- Przyszłości. - Odpowiedziała. Twarz dziewczyny pobladła, a jej piękny uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Niby dlaczego?
- To proste. Wiem co zdarzy się za minutę, sekundę, chwilę... Ale nie jestem w stanie przewidzieć kilku lat, miesięcy, a nawet dni. Kiedyś się tego nie bałam, bo wiedziałam, że i tak wszystko minie. Później była śmierć taty, później przeprowadziłam się tu, a kilka tygodni później mama mówi, że wyjeżdża. Prawie każdy dzień zabiera mi nową osobę. - Z jej oka wypłynęła jedna łza. Blondyn szybko ją przytulił.
- Hej, nigdy nie zostaniesz sama. Pamiętaj.
- Taa... Jasne. Też tak kiedyś myślałam, ale popatrz: Rodziców praktycznie nie mam, z Trish rozmawiam raz na tydzień, z Kirą i Dakotą widuję się tylko w szkole, nie mówiąc już o Tarah. Alex i Justin mnie nie chcą znać... Wszyscy odchodzą...
- Ale ja nigdy nie odejdę. - Spojrzał jej duże oczy. - Zawsze będę przy tobie. - Dodał i powoli ją pocałował. Był to mały, nieśmiały, ale piękny pocałunek. Najpiękniejsza chwilo, trwaj!

~*~

1. Rozdział krótki, ale macie swoje Auslly! Kto się cieszy? Kto skacze? Ja tak, bo w końcu miałam jakiś pomysł na ich początek.
2. Powoli zbliżamy się do końca. Nie martwcie się. Zostaję z wami i zrobię część drugą, tym razem z Auslly od początku! :)
3. Mam dość szkoły i będących w niej ludzi. Tylko kilka osób mnie tam trzyma.
4. Przypominam, że zasada 10 komentarzy - następny rozdział nadal obowiązuje!
5. Jeszcze chciałam coś napisać, ale... Zapomniałam. Może później to dopiszę.

Pozdrawiam! 
Harietta <3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział XVI: "Gdzie jest Nemo?"

- Hej ciociu. - Przywitała uśmiechając się blado. - Cześć Sue. - Pomachała do kuzynki. - Wchodźcie.
- Przyjechałyśmy tu załatwić kilka spraw. - Zaczęła Monic idąc w stronę kanapy. - A przy okazji zaszłyśmy zobaczyć się z moją ulubioną bratanicą. - Dodała rzucając torebkę na pięć razy odkurzaną poduszkę. Być ulubioną bratanicą wcale nie jest tak trudno. Szczególnie jeśli ciocia ma tylko jedną bratanicę...
- Zostaniemy tu do jutra. - Powiedziała Sue, która do tej pory jedynie milczała. - Pomóc ci w czymś?
- Nie... Nie trzeba. Albo choć. - Powiedziała kiwając głową. - Kawa czy herbata? - Spytała kobiety, która właśnie rozsiadła się na sofie.
- Wodę. - Odpowiedziała krótko i włączyła telewizor. Ally pociągnęła kuzynkę za rękę i poszły do kuchni.

~*~

- Co tam u ciebie? - Spytała Susannah siadając na kuchennym stołku.
- A jak myślisz?! Zostałam tu sama, bez nikogo i w dodatku co pięć sekund gubię się w tym przeklętym Miami. - Odpowiedziała nerwowo szperając w szafkach.
- Ale sama to chyba tu nie jesteś? - Powiedziała uśmiechając się pod nosem.
- Właśnie zostałam s-a-m-a. - Przeliterowała słowo, dalej przewracając w szafce.
- Nie ściemniaj mi tu. Słyszałam jak z kimś rozmawiałaś, gdy zapukałyśmy.
- Ale chyba ciocia tego nie słyszała? - Spytała przerażona.
- Nie... - Odpowiedziała błądząc gdzieś wzrokiem. - A więc... Kto to?
- To Austin. Mieszka tu obok. Gdzie jest ten czajnik?! - Spytała cicho przeszukując pułki.
- Tutaj stoi. - Podpowiedziała blondynka podając blaszane urządzenie.
- Jak ty to robisz? - Spytała chwytając uchwyt.
- Nie ważne. A więc... Austin. Jak długo go znasz?
- Od kiedy wjechał swoim samochodem w moją ścianę. Biegałam przez pół nocy za różowym autkiem jego siostry, później go prawie pobiłam, a na koniec bum! I jesteśmy przyjaciółmi.
- Jasne... - Powiedziała z ironią. - Tylko przyjaciółmi.
- Przyłożyć ci tym? - Spytała machając czajnikiem. - A co niby z tym twoim Liamem? - Gdyby była Wikipedia o życiu Susannah Smith, to najprawdopodobniej wyskoczyłby nam taki napis:
Liam - Chłopak, który podoba się Sue już od przedszkola.
- Jestem z nim, ale cii! Ani słowa mamie. - Odpowiedziała uśmiechając się.
- Nareszcie! - Westchnęła unosząc do góry ręce. - Dziękuję!
- A co to niby ma znaczyć?
- Miałam już dość tego twojego żalenia się na niego i na to co on robi. - Odpowiedziała wlewając do kubka herbatę. - A ty, co chcesz?
- Może też być herbata. Ale opowiedz mi coś więcej o tym Austinie.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Koniec.
- Jasne, ale pytałaś go o to?
- By mnie wziął za kompletną idiotkę.
- Moim zdaniem jest całkiem w porządku.
- Nawet go nie widziałaś! - Powiedziała oburzona.
- Właśnie dlatego go jeszcze lubię.

~*~

- To ja może podam obiad? - Spytała brunetka po męczącej rozmowie.
- Mam nadzieję, że będzie to coś wegetariańskiego. Od niedawna nie jem mięsa.
- Oczywiście. - Odpowiedziała załamana i szybkim krokiem pobiegła do kuchni. Wyjęła jedzenie z piekarnika. Wszędzie leżało spalone mięso. Podbiegła do lodówki. Jedyne co tam znalazła, to kawałek sera i główka sałaty. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Allyson szybko chwyciła telefon i wybrała zaufany przez nią numer.
- Cześć. Co robisz? - Powiedziała po kilku sekundach
- Oglądam film. - W słuchawce słychać być głos Austina.
- Jaki?
- Seryjny morderca brutalnie zamordował kolesiowi żonę, a syna uczynił kaleką. W dramatycznym zwrocie akcji syn zostaje porwany, a ojciec musi namierzyć i gonić porywacza przez tysiące kilometrów z pomocą psychicznie upośledzonej kobiety...
- Ale jaki to tytuł?
- "Gdzie jest Nemo". - Odpowiedział poważnie.
- Co? Nieważne... Potrzebuję wegetariańskiego jedzenia. Weź pójdź to tej restauracji za rogiem i kup mi coś. Oddam ci pieniądze. Obiecuję! Pomożesz?
- No nie wiem...
- Austin! - Wysyczała zdenerwowana.
- Na dobra...
- Ale podaj mi do tego kuchennego okna. Nie dzwoń do drzwi!
- Jasne. Będę za dziesięć minut. - Powiedział i rozłączył się.
Akurat tego, że nie jest punktualny wytknąć mu nie można. Przyszedł równo z czasem.
- Masz. - Powiedział podając pudełko.
- Co to? - Spytała biorąc opakowanie.
- Sam chciałbym wiedzieć.
- Co cię ugryzło?
- Nie obejrzałem filmu do końca. Nie wiem, czy Nemo ucieknie.
- Oglądałam. Przeżyje i wróci do domu. - Odpowiedziała uśmiechając się.
- Po co mi to mówiłaś? Teraz już znam zakończenie! Czytałaś Biblie? Zdradzę ci koniec - Jezus umrze. - Zaśmiał się.
- Masz tu kasę i idź już do krainy rybek. - Podała mu dwadzieścia dolarów, a sama zajęła się talerzami. W pudełku znalazła placuszki z cukinii i sera feta. Jeden był nadgryziony. Obok leżała kartka. "Przepraszam, byłem głodny." przeczytała. - Aj Augustin, Augustin, Augustin... - Wyszeptała podgrzewając jedzenie.
- Ładny on. - Dziewczyna usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętą blondynkę. - Pewnie fajnie razem wyglądacie.
- A ty znowu o Augustinie.
- A on nie miał na imię Austin?
- Nie ważnie. Jutro stąd pojedziecie i nie będziesz musiała już zawracać sobie mną głowy.

~*~

- I jak wam to smakuje? - Spytała Ally zajadając się placuszkami.
- Dobre. - Powiedziała Susannah zajadając się kolejnym kawałkiem.
- Nawet bardzo. - Dodała ciocia, co sprawiło, że Ally odetchnęła z ulgą. - A co tu do nich dodałaś? - I znów zrobiło się nerwowo.
- Więc... - Powiedziała brunetka zastanawiając się. - Cukinię, fetę... - Znów się zamyśliła. - Mąkę i... Już wiem! Olej! - Krzyknęła uradowana. Jakoś udało jej się wybrnąć z kłopotów.
- Jesteś bardzo podobna do Lestera. Tak samo świetnie gotujecie. - Zauważyła kobieta.
- Naprawdę? - Spytała uśmiechając się.
- Jasne. On był kiedyś nawet kandydatem do szkoły gastronomicznej. Jak widać talent przeszedł na ciebie.
- Lub na kucharzy z pobliskiej restauracji. - Wyszeptała.
- Coś mówiłaś?
- Nie... Nic. - Odpowiedziała nerwowo się uśmiechając. 

~*~

Dawno się nie widziałyśmy, co nie? :)
1. Zaskoczyłyście mnie. Oczywiście pozytywnie. Myślałam, że dodam za dwa tygodnie, a tu BUM! Dwa dni później. Muszę zwiększyć liczbę komentarzy, żeby mieć czas.
2. Juto wchodzi Louder do Empika! Szykuje się podlizywanie do rodziców. Bym sama kupiła, ale przez nowy komputer spłukana jestem...
3. Jak podoba wam się rozdział? Pisany na poczekaniu, więc może być kilka błędów.
4. Dziś ominęło mnie trochę lekcji. Yess... Z geografi, na której mnie nie było jestem tak dobra jak Austin xD
4. Nowa zasada:
10 komentarzy - nowy rozdział !
(Tylko błagam - dajcie mi czas na napisanie! xD)

Pozdrawiam!
Harietta.



sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział XV: "Muszę teraz zacząć sprzątać, gotować, prać..."

- Jestem taka szczęśliwa! - Dziewczyna krzyknęła do monitora.
- Niby dlaczego? - Spytała siedząca po drugiej stronie Trish.
- Wszystko wspaniale się układa.
- Z czym?
- Z życiem! - Powiedziała uśmiechając się.

Możemy to nazwać szczęśliwym zakończeniem. Allys uciekła w diabły. Rozpoczęła się nowa era - era Ally. Brunetka była szczęśliwa jak nigdy dotąd. Znajomi ze szkoły pokochali ją taką, jaką była, czyli naturalną i cichą dziewczyną. Nie potrzebowała już kilogramów makijażu, najlepszych ubrań, ani afer dookoła siebie. Nie przewidziała tylko jednego - Kiry. Zapowiadała się wojna. Już było blisko kolejnej bójki, gdy nagle dziewczyny poszły po rozum do głowy i przeprosiły się nawzajem. Pani Starr postanowiła posunąć się o krok dalej - przeprosić wszystkich. Polubiły się bez żadnych "szopek", czy przedstawień. Alex dalej próbuje to zniszczyć, ale już nie ma przy tym żadnej pomocy. Wszystko wspaniale się skończyło. Uśmiechnięte twarze i to piękne słońce na bezchmurnym niebie. Wyglądało to już na koniec historii. Wyglądało...

~*~

- Allisia, choć na obiad. - Zawołała dziewczynę pani Dawson.
- Jasne. - Odkrzyknęła i szybko zbiegła ze schodów. Obok słychać było stukot. Od niedawna ta niezwykła dziura w ścianie zaczęła być zaklejana.  - Czemu dzisiaj nie jesteś w pracy?
- Mam wolne. - Odpowiedziała spokojnie wyjmując talerze. - Siadaj, bo już głodna jestem
- A kiedy znów wracasz do pracy?
- W sobotę.
- Dziś mamy wtorek, więc wracasz za raz, dwa, trzy... Cztery dni. Co się takiego stało, że aż tyle dni?
- To, że lecę do Japonii. - Odpowiedziała szybko nakładając makaron na swój talerz. Ally aż się zakrztusiła.
- Że co?! - Spytała kaszląc.- Jak to do Japonii?
- Tylko na miesiąc. Przyślę ci pamiątkę z Tokio. - Dodała uśmiechając się.
- A co ze mną?
- Zostaniesz. Dasz radę sama. Jesteś już prawie dorosła. - Poklepała córkę po ramieniu i podeszła do kuchenki.
- Właśnie, prawie dorosła. Osoby prawie dorosłe mogą mieszkać same tylko kilka dni.
- Ty będziesz tylko trzydzieści .
- To jest i tak miesiąc! - Dodała podnosząc się ze stołka.
- Ally, słonko usiądź. Musimy pogadać. - Dziewczyna usiadła. Złość aż z niej kipiała. - Niedługo wracam. Będę codziennie dzwonić i powiedziałam już Sarah, że zostajesz sama. Będzie to czasem zaglądać, żeby zobaczyć, czy nic się nie stało. Wrócę tu. Obiecuję ci. To jak zgoda? - Spojrzała na Allyson.
- Jeśli wrócisz. Tak. - Uśmiechnęła się.
- Czyli zgoda?
- Zgoda.

~*~

- I właśnie wtedy pojechała. - Dodała brunetka głośno wzdychając.
- Tęsknisz za nią?
- No jasne! Niby tylko miesiąc, ale nie mam pojęcia jak dam radę sama.
- Nie jesteś sama. - Pocieszyła dziewczynę przyjaciółka. - Masz mnie, Kirę, Austina... A właśnie. Co u niego? - Spytała czarnowłosa. Często pytała się o niego. Twierdziła, że jest jej "tymczasowym zastępstwem".
- Błagam cię, nie mów o nim... - Machnęła ręką śmiejąc się. Spojrzała na ramki ze zdjęciami stojące obok. Włożone w nie były zdjęcia. Ale nie kota lub pasa. Najpiękniejsze zdjęcia, bo pokazujące jej wszystkich przyjaciół. Gdyby dostawiła tu jeszcze z dwie świeczki wyglądałoby to jak ołtarzyk. - Gdy do mnie przyjedziesz muszę zrobić nam wszystkim wspólne zdjęcie. Nie mam już miejsca na kolejne ramki... - Uśmiechnęła się.
- Jasne, prędzej ty będziesz z blondie, niż ja tu przylecę... - Uśmiechnęła się.
- Ach tak? Zakład?
- Nie mogę ci ręki podać, ale zgoda. - Zaśmiała się. - A więc... Co tam u WAS? - Spytała opierając się o krzesło.
- U n-a-s? - Przeliterowała dziewczyna.
- Tak co tam u Auslly?
- Nie znam...
- To pomyśl. - Zapadła cisza, a Ally pochłonęła się w swoich myślach. Po chwili uśmiechnęła się.
- Jesteś kiepską swatką.  - Roześmiała się.

~*~

- Ogólnie wszystko idzie doskonale. - Powiedziała brunetka po raz kolejny patrząc się na ekran. - Sama nie jestem, pieniędzy mi nie brakuje. Jest dobrze.
- Czyli teraz tylko czekamy, aż coś się zepsuje? - Spytała Trish uśmiechając się.
- Nawet tak nie mówi! - Odpowiedziała dziewczyna. - Zawsze kiedy tak mówisz to się to... - Przerwała słysząc dzwonek przychodzącego esemesa. Odsunęła się razem z krzesłem do łóżka, gdzie leżał jej czerwony telefon (odHarietty: Ahh... Czerwony, jaki to piękny kolor!). Zaświeciła ekran i przeczytała najnowszą wiadomość.  - Się to dzieje... - Dodała zasmucona.
- Co jest?
- To Sue. Juro tu lecą.
- Masz problem... - Westchnęła przyjaciółka.
- No bym nie zgadła! - Odpowiedziała ironicznie. - Muszę teraz zacząć sprzątać, gotować, prać...
- Spokojnie. Ciocia Monic wie, że zostałaś sama.
- Właśnie to jest najgorsze. Gdy kiedyś mama pojechała na tydzień, bo miała jakieś szkolenie, to gdy zobaczyła mój bałagan postanowiła, że się tu wprowadzi do puki jej siostra nie wróci. Mam przechlapane...
- Nie jest tak źle.
- Uwierz mi, jest. Gdy się tu sprowadzi, to będzie chciała mnie wszędzie prowadzić za rękę, a jak przyjdzie ktoś, kogo lubię to bez przerwy się wcina i zaczyna coś gadać. Trish, muszę brać się za sprzątanie. Cześć! - Powiedziała szybko i nie czekając na odpowiedź rozłączyła się.

~*~

Ally biegała po całym domu piorąc firanki, pastując podłogę, czyszcząc dywan, szykując jedzenie... Właśnie, jedzenie. Najgorsze było to, że kompletnie nie potrafiła gotować, przez co traciła coraz więcej czasu. Chodząc w te i w te przez przypadek stłukła lampkę i zerwała karnisz. Wyjrzała przez okno i dostrzegła, że robi się już coraz jaśniej.Wysłała krótką wiadomość do kuzynki pytając się, kiedy tu będą. Dowiedziała się, że za cztery godziny. Niby tak wiele, a jednak tak mało. Dziewczyna zdenerwowana zamieniła się w mały samochodzik. Po jakiejś godzinie padła wykończona na kanapę. Rozejrzała się dookoła. Bałagan był jeszcze większy niż przed rozpoczęciem sprzątania. Zadzwonił do niej dzwonek. Podbiegła do drzwi i nie tracąc jakże cennego czasu szybko je otworzyła.
- No cześć. - Powiedział Austin patrząc w komórkę. - Słuchaj mam spraa... - Podniósł wzrok i zauważył rozczochraną dziewczynę. - Co się stało?
- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Pomóż mi sprzątać. - Pociągnęła go za rękę zaprowadzając do schowka na miotły. - Bież szczotkę i do roboty, jazda! - Krzyknęła wskazując na brudną podłogę.
Razem robota idzie szybciej, a ta dwójka potwierdziła służność sprzątając dwa razy szybciej. To zaskakujące, jak ci dwaj bałaganiarze potrafią się uporać, ze swoim największym wrogiem. Nawet nie wiedzieli kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ciocia Monic! - Brunetka krzyknęła na cały dom. Wyjrzała przez wizjer. - Tak, to ona. Jak wyglądam? - Zwróciła się do chłopaka.
- Tak jak zawsze.
- Ty mi tu nie słodź, tylko mów fakty. Jest dobrze? - Spytała poprawiając włosy.
- Jasne. - Odpowiedział. Ally chciała już przekręcić zamek, gdy doszła do niej jedna myśl.
- Czekaj, ty nie możesz tu być. - Powiedziała ciągnąc go za rękaw. Zaprowadziła go do kuchni, gdzie otworzyła okno. - Skacz! - Rozkazała.
- Muszę? - Spytał zniechęcony.
- Tak. - Odpowiedziała wypychając go przez ramę. Spadł na równe nogi, chyba nic mu się nie stało. Dla pewności dziewczyna zasłoniła rolety, by nic nie było widać. Ponownie podbiegła do drzwi i przekręciła zamek. Otworzyła je wstrzymując oddech.
- Cześć Allisa! - Zza nich rozległ się przyjemny głos cioci. Dla Ally to było jak wystrzelenie pistoletu z flarą. Czas na zawody!

~*~

1. No heej! Jak się podoba rozdział? Ciężko mi szło pisanie jego, więc zależy mi na waszej opinii.
2. Razem z Ulą Lynch zakładamy opowiadanie grupowe na stronie słodkiflirt.pl. Będzie ono o R5. Kto chętny do bycia jedną z postaci niech pisze do mnie na moim koncie (HariettaAnne) lub na koncie Uli (UlaLynch). Zapraszam! :)
3. Jak widzicie powstał nowy szablon. Jego autorką jest Joan Marry z Wonder Templates. Bardzo ci Asiu dziękuję. Szablon jest cu-downy! Adres do szabloniarni oraz jej button znajdziecie w zakładce "linki".
4. Wprowadzam nową zasadę: 
8 komentarzy od 8 różnych osób - następny rozdział!

Pozdrawiam!
Harietta.