~Ally~
Od zawsze byłyśmy tylko my. Ja, Trish. Dwie dziewczyny, które zawsze były razem. Złośliwi nazywają to "syndromem papużki nierozłączki". Jednak ja mam na to inną nazwę - przyjaźń.Byłyśmy obok siebie w przedszkolu, gdy odgrywałyśmy sceny z bajek.
W podstawówce, gdy kręciłyśmy jakieś dziwne filmy opierające swoją fabułą na jednym z seriali.
W najgorszych chwilach i najwspanialszych.
Nasza przyjaźń była nierozłczna i zawsze bez zmian.
Wspaniale, co nie? Jednak jednaj rzeczy nigdy byśmy nie przewidziały.
~Narrator~
- Że co? Dlaczego? - Nie chciała wierzyć własnym uszom.
- Sprawy służbowe. - Kobieta rzuciła szybko. - Córciu, dostałam tam pracę.
- To nie powód, żeby wszystko rzucać i jechać gdzieś daleko! - Krzyknęła.
- Ally, słonko. Taka szansa może się już więcej nie powtórzyć. - Matka nie dawała za wygraną.
- Tak samo, jak moje życie. - Jej oczy zeszkliły się. - Nie rozumiesz, że jest to ważne?
- Niby co? Jesteś taką egoistką, że nie wyjedziesz, bo nagle masz takie "widzi mi się"?!
- Zgadza się. Ale na pewno nie taką jak ty, że mnie ciągniesz gdzieś jak jakąś walizkę. - Allys czuła, że za chwilę wybuchnie płaczem. Chciała to jednak powstrzymać, a przynajmniej do momentu, w którym zamknie się w swoim pokoju. - Nigdzie nie jadę! - Krzyknęła i wybiegła z pomieszczenia zostawiają w nim samą kobietę.
Pobiegła na swoje łóżko i kopnęła je nogą. Nie był to dobry pomysł. Noga szybko napuchła, tak jak jej wykończone przez resztę dnia płaczu powieki. Nie wychodziła przez dwa dni z pokoju. Jej dzień wyglądał następująco: budziła się, szła pod prysznic, malowała się i z powrotem płakała. Jedynie co jakiś czas wychodziła do kuchni po wodę. Było jej źle, ale bez przesady. Umrzeć nie chciała... Gdy mijała już trzydziesta siódma godzina użalania się nad sobą zabrzęczał jej telefon. Okazało się, że dostała SMS'a.
Od: Trish
Ally, co się dzieje? Nie odzywasz się już dwa dni...
Faktycznie. W tym całym zamieszaniu zapomniała o osobie, przez którą wylała najwięcej łez. Szybko chwyciła telefon.
Do: Trish
Przyjdź dzisiaj to pogadamy.
Zdążyła tylko tyle wystukać, ponieważ do drzwi zapukała jej mama.
- Allisia. - Szepnęła pukając. Z twarzy brunetki zniknął ledwo widoczny uśmiech. Na jego miejscu pojawiły się nowe łzy. - Mogę wejść?
- Nie. Nie możesz. - Krzyknęła znów chowając głowę w poduszki.
- Kochanie. - Kobieta weszła i przytuliła dziewczynę. - To wszystko robię tylko dla ciebie.
- Wszystko dla mnie? - Zapytała nie dowierzając. - Dla mnie odbierasz mi moje życie, znajomych, przyjaciół?
- Z poprzedniej pracy zostałam zwolniona. Nie mamy pieniędzy. - Westchnęła. - Jedyna szansa to Ameryka.
- A ja bym nie mogła u kogoś zostać? - Brunetka próbowała wszystkich możliwych sposobów.
- Nie mamy tu żadnych znajomych, a nawet i rodziny. - Chciałabym żebyś tu została, ale nie możesz. Będziesz się widywać z Trish. Jak nie Skype, to przyjedziemy tu na wakacje. Nie rozstajecie się na zawsze.
- A z kąd mam taką pewność? - Jej głos znów stał się znów nieprzyjemny. - Jeszcze upłynie dużo czasu. Nie chcę stacić przyjaciół.
- Słońce, jestem pewna, że jeśli przyjaźniłyście się tyle czasu, to rok wytrzymacie. - Uspokajała ją kobieta. - A nawet jeśli będzie źle, to będziesz miała pewność, że nie była ciebie warta. - Nastolatka natychmiast ją spiorunowała wzrokiem. Szybko chciała odkręcić sytuację zanim dojdzie do kolejnej kłótni. - Ale ja jestem pewna, że tak nie będzie. - Szepnęła wychodząc.
W samotności dziewczyna miała czas na refleksje. Uwielbiała podsumowywać niektóre rzeczy, jednak w tej sytuacji chciała zagłuszyć ten dziwny głos. Było to silniejsze od niej. Cztery ściany, które dla innych mogłyby nic nie znaczyć. Dla Ally było to całe jej życie. Tyle wspomnień było dookoła niej. Jej pierwsze zabawki stały w kącie. Dziewczyna podeszła do nich i mocno przytuliła pluszowego misia z wyblakłym futrem. Niektórzy mogą teraz sobie pomyśleć: "Po co siedemnastolatce jakieś zabawki w pokoju? Przecież to obciach...". Jednak dla niej było to coś niezwykłego. Dostała go od taty dzień przed jego lotem do Waszynktonu. Obok wisiało jego zdjęcie. Spojrzała na nie, lecz pomimo wielkiego smutku postanowiła nie płakać. Już za dużo łez wylała. Tak bardzo za nim tęskniła. Pamiętała ten straszliwy dzień, jakby był on tydzień temu.
Ally szła razem z rodzicami przez lotnisko. Była to droga do luku bagażowego. Dla nich nie było to nic nadzwyczajnego. Już wiele razy odprowadzały Lestera do kasy biletowej.
- Tatusiu, kiedy wrócisz? - Zapytała dziewczynka trzymająca misia.
- Już nie długo. Pamiętaj, że bardzo cię kocham. - Uśmiechnął się mężczyzna i przytulił dziecko.
Po wzruszającej scenie pożegnania samolot wyleciał, a kobieta wraz z małą brunetką wróciła do domu. Wszystko zakończyłoby się dobrze gdyby nie jeden mały telewizyjny komunikat:
"Samolot lecący z Londynu do Waszynktonu niespodziewanie rozbił się. Załoga wraz z pasażerami nie żyją. Ile to łez było wylanych przez dziewczynkę!
-Spokojnie Ally. Będzie dobrze. - Pocieszała dziewczynkę kobieta. - Będzie dobrze tak słońce? - Zamiast uśmiechu pojawiły się nowe łzy.
-Oh Ally, Ally, Ally, Ally...
-Spokojnie Ally. Będzie dobrze. - Pocieszała dziewczynkę kobieta. - Będzie dobrze tak słońce? - Zamiast uśmiechu pojawiły się nowe łzy.
-Oh Ally, Ally, Ally, Ally...
-Ally! Przyszła Trish. - Zza drzwi słychać było donośny głos matki. Nagle brunetka wróciła do rzeczywistości. Przez drzwi weszła czarnowłosa dziewczyna.
- Hej Ally. - Hiszpanka już raczej wiedziała, że coś się stało. Dawson nie robiła się smutna z byle powodu.
- Cześć. - Na twarzy All pojawił się delikatny uśmiech.
- Dobra, co się stało?
- Ja... - W tym momencie dziewczyna zawiesiła głos. - Ja wyjeżdżam do Ameryki. Nie wiem kiedy znowu tu przyjadę.
- Wyjeżdżasz? - Tego czarnowłosa się niezbyt spodziewała. - Kiedy?
- W środę. - Obydwie dziewczyny spojrzały na wiszący na sianie kalendarz.
- Mamy jeden dzień. - Dodała przyjaciółka.
- I dwie godziny...
Resztę dnia Patricia spędziła w domu brunetki. Śmiały się, bawiły jakby był to ich ostatni dzień razem. Bo był. Następnego dnia po smutnym i pełnym łez pożegnaniu panie Dawson odjechały na jedno z londyńskich lotnisk zostawiając de la Rose samą przed wielkim, pustym domem. Czarnowłosa otworzyła poszarpany list, który przyjaciółka dała jej przed odjazdem. Postanowiła zajrzeć do środka jego koperty. Przeczytała jego zawartość i zalała się łzami. Schowała kartkę do torby i wróciła do domu.
- I jak tam Ally? - Od progu spotkała się z pytaniami.
- Pojechała. - Powiedziała i szybko zamknęła się w swoim pokoju. Usiadła na fotelu i jeszcze raz przeczytała napis.
- Hej Ally. - Hiszpanka już raczej wiedziała, że coś się stało. Dawson nie robiła się smutna z byle powodu.
- Cześć. - Na twarzy All pojawił się delikatny uśmiech.
- Dobra, co się stało?
- Ja... - W tym momencie dziewczyna zawiesiła głos. - Ja wyjeżdżam do Ameryki. Nie wiem kiedy znowu tu przyjadę.
- Wyjeżdżasz? - Tego czarnowłosa się niezbyt spodziewała. - Kiedy?
- W środę. - Obydwie dziewczyny spojrzały na wiszący na sianie kalendarz.
- Mamy jeden dzień. - Dodała przyjaciółka.
- I dwie godziny...
Resztę dnia Patricia spędziła w domu brunetki. Śmiały się, bawiły jakby był to ich ostatni dzień razem. Bo był. Następnego dnia po smutnym i pełnym łez pożegnaniu panie Dawson odjechały na jedno z londyńskich lotnisk zostawiając de la Rose samą przed wielkim, pustym domem. Czarnowłosa otworzyła poszarpany list, który przyjaciółka dała jej przed odjazdem. Postanowiła zajrzeć do środka jego koperty. Przeczytała jego zawartość i zalała się łzami. Schowała kartkę do torby i wróciła do domu.
- I jak tam Ally? - Od progu spotkała się z pytaniami.
- Pojechała. - Powiedziała i szybko zamknęła się w swoim pokoju. Usiadła na fotelu i jeszcze raz przeczytała napis.
"Yesterdays gone we gotta keep moving on
I’m so thankful for the moments so glad I got to know you
The times that we had I’ll keep like a photograph
And hold you in my heart forever
I’ll always remember you
I’m so thankful for the moments so glad I got to know you
The times that we had I’ll keep like a photograph
And hold you in my heart forever
I’ll always remember you
Nigdy jakoś nie lubiłam tej piosenki. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że nią będę kogoś zegnać...
Do zobaczenia kiedyś.
Ally."
~*~
I jak? Wiem, że smutne...
Nie wiedziałam jak to opisać. Nigdy nie musiałam się z nikim żegnać, a nawet nie miałam z kim...
Dziękuję za wasze ostatnie komentarze. Było to dla mnie miłe zaskoczenie. Kiedyś zakładałam blogi. Jednak szybko z nich rezygnowałam, bo myślałam, że nikogo to nie obchodzi. ;/
Teraz tak szybko się mnie nie pozbędziecie. ;P
Rozdział będzie aż w następnym tygodniu, jak skończy się "kochany" szkolny maraton klasówek i sprawdzianów. Oto plan na moje następne pięć dni:
Poniedziałek - piszę artykuły
Wtorek - sprawdzian z geografii (kto wymyślił ten przedmiot?!) i próba do przedstawienia
Środa - "Sąd nad Scrooge'em", czyli przedstawienie
Czwartek - Kończę gazetkę i ją oddaję do pani. Dyskoteka (to akurat mi się podoba ;3)
Piątek - pokaz magii w szkole (zostajemy po lekcjach, ale warto, bo będą rozcinać nauczycieli ^.^) i oaza
Sobota - NARESZCIE WOLNE i piszę rozdział :)
Niedziela - Będzie rozdział
Życzcie mi szczęścia!
Poeksperymentowałam trochę z wyglądem bloga. Chyba nie jest tak źle? :)
Harietcia <3
Ps. A tu pioseneczka, której słowa Ally zapisała w liście do Trish. Hania Montania, ale co tam! ;*
Rozdział będzie aż w następnym tygodniu, jak skończy się "kochany" szkolny maraton klasówek i sprawdzianów. Oto plan na moje następne pięć dni:
Poniedziałek - piszę artykuły
Wtorek - sprawdzian z geografii (kto wymyślił ten przedmiot?!) i próba do przedstawienia
Środa - "Sąd nad Scrooge'em", czyli przedstawienie
Czwartek - Kończę gazetkę i ją oddaję do pani. Dyskoteka (to akurat mi się podoba ;3)
Piątek - pokaz magii w szkole (zostajemy po lekcjach, ale warto, bo będą rozcinać nauczycieli ^.^) i oaza
Sobota - NARESZCIE WOLNE i piszę rozdział :)
Niedziela - Będzie rozdział
Życzcie mi szczęścia!
Poeksperymentowałam trochę z wyglądem bloga. Chyba nie jest tak źle? :)
Harietcia <3
Ps. A tu pioseneczka, której słowa Ally zapisała w liście do Trish. Hania Montania, ale co tam! ;*
Super! Nie mogę się doczekać next'a.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam z niecierpliwością na next'a.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem, kto wymyślił geografię! To masakra :o
Kocham to! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i życzę szczęścia w tym szale :-P
~JulkaXD
zawszę ryczę jak słucham tej piosenki. Jest taka prawdziwa :/
OdpowiedzUsuńRozdział piękny. Już nie mogę się doczekać kolejnych :)
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :D Więcej tutaj: http://auslly-crazy-story.blogspot.com/p/liebster-blog-awards-1-3.html
OdpowiedzUsuń